* Perspektywa Zayna *
Po ostatnich kilku
burzliwych dniach wraz z Niallem i Allanem postanowiliśmy odpocząć wyjeżdżając
gdzieś. Niestety nie mięliśmy pomysłu dokąd. Budząc się rano blondyna już nie
było obok, co lekko mnie zdziwiło, bo lubił spać i wstawał gdy ja byłem już po
śniadaniu. Przeciągając się wyszedłem z pokoju. Na dole zastałem chłopaków
grających w szachy (?). Nie wiedziałem skąd Irlandczyk znał taką dziedzinę
sportu, ale wolałem w to nie wnikać. Przywitałem się i poszedłem na kuchni w
celu zrobienia kawy. Zalewając wrzątkiem czarne nasiona, usłyszałem ciche
tuptanie. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego skarba.
- Wiem gdzie możemy
pojechać .. – Zaczął temat siadając na blacie szafki.
- No właśnie. Musimy
zmienić plany – Mina Nialla od razu się zmieniła – Wczoraj dzwonił Harry.
Powiedział, że wylądował na jakiejś wsi i mamy po niego przyjechać. Za bardzo
nie wiem jak i dlaczego. Nic nie wspominał o Eleonor ani o Lou. – Powiedziałem
upijając łyk gorącej kawy. Delikatnie poparzyłem sobie język. Aby wystudzić,
zacząłem dmuchać w parzącą ciecz.
- To niestety będzie
musiał przedłużyć swój pobyt – Sięgnął po jabłko i wrócił na miejsce. Kolejne
zdania mówił z pełną buzią – Zapowiedziałem nas u moich rodziców. Jutro mamy
być w Irlandii. A Harremu taki wypad na wieś dobrze zrobi. Napisz mu sms’a, że
przyjedziesz za kilka dni. – Uśmiechnął się w
ten jego niewinny sposób.
- Jak do Twoich
rodziców ? Przecież tylko Twoja mama wie, a co z resztą ? – Bałem się, że
rodzina blondyna, znienawidzi nas. – A co z Allanem ?
- O nic się nie
martw. – Wstał i cmoknął mnie delikatnie w policzek. – Wracam do gry. Młody
mnie ogrywa. Co za wstyd, co za wstyd. – Mówił wychodząc z kuchni i kierując
się do salonu. Jego ręce latały we wszystkiego strony z udawanym oburzeniem.
Sięgnąłem po telefon
i napisałem do Harrego.
„ Przepraszam, ale
przez najbliższe dni nie dam rady. Mam nadzieje, że wytrzymasz i sobie
poradzisz”.
Wcisnąłem przycisk
„wyślij”. Wziąłem kubek i poszedłem przyglądać się grze chłopaków. Nie
wiedziałem, że brat ma taki talent.
Resztę dnia
spędziliśmy spokojnie. Leniuchowaliśmy oglądając seriale, grając w gry, lub po
prostu słuchając muzyki. Najważniejsze było to, że spędziliśmy te kilka godzin
w trójkę.
Niall już dawno
zarezerwował bilety. Wylot był z rana. Uśmiechnąłem się na myśl o radości
Allana. W końcu, to będzie jego pierwsza przygoda z samolotem. Odwróciłem się i
wtuliłem w lekko pochrapującego blondyna. Po chwili sam usnąłem.
Przeprawa minęła
szybko. Powiększone źrenice Allana bardzo mnie satysfakcjonowały. Młody już
dawno się tak nie cieszył. Powinienem mu już dawno zapewnić takie atrakcje. Do
Mullingar lecieliśmy przez pół godziny. Miasto Nialla, było piękne. Nigdy nie
byłem w Irlandii, ale wiem, że to nie był mój ostatni pobyt tutaj. Obaj
złapaliśmy chłopca za ręce i ruszyliśmy w kierunku domu. Stojąc przed drzwiami,
miałem wielką gule w gardle. Otworzyła uśmiechnięta, niska kobieta. Mój skarb
miał te same rysy twarzy co ona. Uścisnęła najpierw swojego syna, następnie
mnie. Była pozytywną osobą. Akceptowała inność Nialla i w niczym jej ona nie
przeszkadzała. Po przywitaniu nas, kucnęła do malca i zaczęła z nim rozmawiać. Chłopiec
miał cały czas uśmiech na twarzy. Szczęście od niego promieniowało. Kobieta po
kilku minutach wstała i zwróciła się do syna.
- Nie byłam w stanie
powiedzieć o tym tacie i Gregowi.– Popatrzyła z nadzieją na blondyna -To Wy
musicie im powiedzieć. I spodziewajcie się kiepskiej reakcji. W tej chwili
kolana się pode mną ugięły. Mama Nialla zaprosiła nas do środka. W przedpokoju
stali dwaj mężczyźni, którzy patrzyli na nas „z ukosa”.
- Witaj synu.
Myślałem, że przyjedziesz z dziewczyną, a nie z kolegą. – Przytulił go. Mama
chłopaka zabrała Allana do kuchni. Wiedziała co się zaraz wydarzy. Nie chciała,
by malec był świadkiem takich scen.
- Tato, tylko, że ...
– złapał się za kark – To ktoś więcej niż kolega czy przyjaciel. Zayn to mój
chłopak. Kocham go i mam nadzieje, że uszanujesz moją decyzje. – Powiedział,
głośno wypuszczając powietrze z płuc. Momentalnie mężczyzna odsunął się od
syna. Z głuchej ciszy wyrwał wszystkich śmiech Grega. Niall, zawsze uważał go
za przyjaciela, ale jego reakcja nie była przyjemna. Stałem tam i czułem się
jak nagie dziecko na boisku szkolnym. To było dobre porównanie. Czułem się
wyśmiany.
- Gratuluję Nialler.
Zawsze robiłeś wstyd rodzinie, ale żeby być pedałem ? – Wybuchnął chóralnym
śmiechem. Widziałem łzy w oczach Irlandczyka. Greg imponował młodszemu bratu i
dobrze o tym wiedział, Od małego Niall go naśladował, chciał być jak on, chciał
jego akceptacji. Za każdym razem zostawał wyśmiany przez brata lub jego
znajomych. Szydzili i obrażali go nazywając „Leprachunem” czy „Rudzielcem”. To
przez to Niall farbował włosy, stawał się inny. Nie był sobą. A stosunki z
bratem poprawiły się dopiero wtedy kiedy blondyn został przydzielony do zespołu.
Teraz stał i patrzył jak traci wszystko. Ojciec z którym lubił łowić ryby,
nigdy nie popatrzy na niego z dumą. Od tej chwili będzie się nim brzydził. A
Greg .. Nigdy by się nie spodziewał, ze wróci ten stary brat sprzed roku, że
znów zrówna go z ziemią.
Czerwone, nadęte
policzki i szkliste oczy mówiły, że Niall zaraz wybuchnie. Brat zbliżył się do
niego twarzą.
- Wybieraj, albo ten
pedał i dziecko, albo rodzina. Zapomnimy, że kiedykolwiek to się wydarzyło i
będzie jak dawniej – mówił przyciszonym głosem, przez zaciśnięte zęby. Chłopak odepchnął
go od siebie i ruszył po schodach do góry, zapewnię do swojego pokoju. Płakał.
Cholernie cierpiał, Mama widząc to wszystko z progu drzwi kuchennych, ruszyła
za chłopakiem krzycząc przez łzy jego imię. Stanęła w pół kroku i odwróciła się
do starszego Horana. Przez zęby wysyczała „Wstydź się ! Nie tak Cię
wychowałam”.
A ja stałem. Po
prostu stałem, Burza myśli i emocji przeszywała moje ciało. Chciałem go
pocieszyć, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak dziwak, jak wyrzutek.
Bezradnie zakryłem twarz dłońmi i zacząłem szlochać.
- Allan. – Zawołałem
cicho. Chłopiec wyłonił się z progu drzwi. Był przestraszony, Na pewno słyszał
całe zdarzenie. W końcu dzieliła nas tylko jedna cienka ściana. Wystawiłem rękę
w jego kierunku, dając znak, żeby podszedł. Spuścił głowę i przyszedł łapiąc
moją dłoń. Pociągnąłem go za sobą. Wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami.
Ruszyłem z bratem w nieznaną stronę. Nigdy więcej nie zadam takiego bólu temu
malcu. Objąłem go ramieniem i przyciągnąłem go siebie. Chciałem by był
szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. Nikt nie wiedział ile mu jeszcze zostało
życia ...
* Perspektywa Nialla
*
Co innego mogłem
zrobić ? Uciekłem. Stchórzyłem. Mam mętlik w głowie. Zawsze uważałem Grega za
osobę tolerancyjną. Myliłem się. Był zwykłym, nieczułym chujem. Myślałem, że
jest moim przyjacielem .. Że mnie kocha i mogę na niego liczyć, Niestety, nie
był tym wyimaginowanym, idealnym bratem. Ledwo dobiegłem do drzwi, gdy moja
mama mnie zatrzymała.
- Synku ... – Powiedziała
czule, przyciągając mnie bliżej. Schowałem głowę w jej zagłębieniu. Płakałem.
Ona też. To była jedyna osoba z mojej rodziny, która akceptowała mnie takiego
jakim jestem i nie kazała mi się zmieniać. Kochałem ją. Od małego była moją
najlepszą przyjaciółką. I nawet w takiej trudnej sytuacji jak teraz mogę na nią
liczyć. – Kochanie, on tego nie chciał. – Wyszeptała mi do ucha.
- Greg mnie
nienawidzi. A ja naprawdę kocham Zayna i Allana. – Podniosłem głowę, żeby
spojrzeć jej w oczy. Położyła delikatnie dłoń na moim policzku i opuszkami
palców otarła mi łzy z policzków. – Wiem. – Nadal szeptała.
- Allan jest chory.
Poważnie chory. – Powiedziałem cicho.
Mama usiadła na
brzegu łóżka i pociągnęła mnie za rękaw, bym oklapł koło niej.
- Co mu jest ? –
Zapytała niepewnie. W jej oczach było widać było strach. Bała się odpowiedzi.
- Ma problemy z
sercem. Ostatnie badania były pozytywne, ale od niedawna All zaczął się
skarżyć. Boje się ... Gdy go zabraknie ... Zayn sobie nie poradzi. Chciałem im
zapewnić miły, rodzinny wypad, żebyśmy trochę odpoczęli. Nie wiedziałem, że to
się tak skończy. – Nie odpowiedziała nic. Wie, że nie lubię banalnego „wszystko
będzie dobrze”.
- Czemu Allan nie
jest z rodzicami ? – zapytała niepewnie.
- Zayn miał małą
patologię w domu. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać. Wiem tyle, że nie chcę znać
matki. A ojciec ... – Nie dokończyłem. Niedawno Zayn powiedział co się działo w
jego dzieciństwie. Było jeszcze za wcześnie, by powiedzieć o tym mojej
rodzicielce. Na szczęście nie pytała o nic więcej. – Idź. – Powiedziała nagle.
Na co uniosłem brew. – Idź ich szukać. Widzę, że są dla ciebie całym światem. A
ja przez ten czas porozmawiam z tatą i Gregiem. – Wstałem i szybko zerwałem się
do drzwi przy których się zatrzymałem. Wróciłem i pocałowałem mamę w policzek.
– Kocham Cię. – Powiedziałem. Będąc już na schodach usłyszałem „Ja Ciebie też,
synku”. Zbiegłem na dół. Na szczęście nikt nie stanął mi na drodze. Biegłem.
Sam nie wiem dokąd. Musiałem ich znaleźć. Nawet gdybym musiał szukać ich do
jutro. Musiałem ....
* * *
Tak, to już ostatnia
część tego rozdziału. Szukuję się wiele akcji. W tym rozdziale Anna się leniła
i postanowiłam ją wyręczyć i napisać Zialla za nią. Przepraszam, przepraszam i
jeszcze raz przepraszam ! Już nigdy nie zabiorę jej żadnego rozdziału bo
spieprzyłam po całości. Poświęcę się Larryemu. A co do Larryego ... Wiele z Was
dopomina się pod rozdziałami o Hazz i Lou o Zialla. Jest mi trochę przykro, gdy
widzę tego typu komentarze. Wiem, że Anny Ziall jest wyjątkowy, ale mam skrytą
nadzieję, że Larryego również tak umiłujecie i pokochacie ;). Obiecuję, ze będę
się starać , aby się wam podobało.
Jeśli chcecie się
dowiedzieć o nowych rozdziałach albo jak nam idzie pisanie to podaje tt
@NouisConda. Do następnego <3 – Martyna
Przepraszam bardzo,
ze się w tym rozdziale w ogóle nie udzielałam, ale coś ostatnio się mnie wena
nie trzyma. Tak na marginesie to cześć Iza. Tak trochę jest już po wtorku więc
możesz nas dorwać. Chcieliście Zialla to macie Zialla. – Anna.