niedziela, 29 kwietnia 2012

Sixth chapter.

I. "Tego, że jesteś pieprzoną, egoistyczną kurwą nie da się wytłumaczyć .. "
II. "Dziękuję Tomlinson, za zjebanie mi psychiki."

Rzuciłem Niallowi przepraszające spojrzenie, zszedłem na dół i podszedłem do drzwi. Zobaczyłem ją. Po tych cholernych trzech latach ..

- Czego chcesz? – Zapytałem z żalem, przyglądając się kobiecie. Nic się nie zmieniła ..

- Zayn, mogę wejść? – Uśmiechała się perfidnie, sztucznie, totalnie zlewając moje pytanie.

- Nie możesz. Czego.do.cholery.CHCESZ?

- Chodź, musimy pogadać. – Uśmiech zszedł z jej twarzy.

- Nie mamy o czym. – Mruknąłem. Byłem jednak ciekaw, co ma mi do powiedzenia. Szepnąłem do Allana, żeby powiedział Niallowi, że niedługo wrócę, zabrałem kurtkę i wyszedłem.

- Więc dlaczego marnujesz mój cenny czas? – Zapytałem nawet na nią nie spoglądając. Byłem zbyt zajęty odpalaniem papierosa.

- Synku, czy ten chłopiec .. to był Allan? – Wpatrywała się we mnie tymi swoimi pełnymi fałszu, oczami. – Nie pal ..

- Kilka spraw. Po pierwsze, nie nazywaj mnie swoim synkiem, po drugie, nie obchodzi Cię to, kim był ten chłopiec, a po trzecie .. – Zaciągnąłem się. – Będę palił. Nikt mi tego nie zabroni, a w SZCZEGÓLNOŚCI, TY. – Wypuściłem dym proso w jej twarz. – Coś jeszcze? Śpieszy mi się.

- Zayn, wiem że zrobiłam źle, ale chciałam się wytłumaczyć ..

- Haha! Wytłumaczyć?! – Przerwałem jej. – Tego, że jesteś pieprzoną, egoistyczną kurwą nie da się wytłumaczyć! A teraz się z panią pożegnam, ale mój mężczyzna na mnie czeka. – Wybełkotałem i poszedłem sobie. Szybkim krokiem doszedłem do domu. Pobiegłem do swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko, a łzy ciekły po moich policzkach. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem płaczu. Chwilę później poczułem czyjąś rękę głaszczącą mnie po plecach. Wiedziałem, że to Niall. Położył się przy mnie, a ja wtuliłem się w jego tors.

- Zayn, co się dzieje? Kto to był? – Zapytał cicho. Nie mogłem już tego dłużej dusić w sobie. Musiałem mu opowiedzieć to wszystko. Wziąłem głęboki wdech.

- To była moja mama .. albo inaczej. To była kobieta, która urodziła mnie i mojego brata. Mamą nazwać jej nie można. – Wyszlochałem. Chłopak zrobił pytającą minę, więc zacząłem swoją marną historię.

- To było trzy lata temu. Allan miał wtedy rok. Znalazłem od niej list, w którym wyznaje, że ojciec to pedofil, a ona ucieka i zostawia nas w pizdu. Na początku udawałem, że nie znam prawdy o nim, aż w moich rzeczach znalazł list. Dziewczyny z mojej szkoły poszły na drugi plan, teraz to ja byłem jego celem. Ja byłem molestowany .. Chciałem jak najlepiej chronić Allana, żeby jemu nic nie zrobił .. – Wydukałem w skrócie. Objął mnie, bym mógł się w spokoju wypłakać.

*Perspektywa Nialla*

Nie wiedziałem co mogę odpowiedzieć. Było mi go tak cholernie żal. Teraz już wiem dlaczego zareagował w taki sposób na moje wcześniejsze pytanie, na temat rodziców. Spojrzałem na niego.

- Dlaczego przyszła? – Zapytałem delikatnie. Podniósł na mnie swój smutny wzrok.

- Chciała się wytłumaczyć. – Zaczął cicho. – Myśli, że jak wróci, przeprosi, to wszystko będzie dobrze? Myli się, kurwa. – Ściszył głos, a po jego policzkach znów pociekły łzy. W pewnym momencie usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a w nich ujrzałem czterolatka. Podszedł i przytulił się do Zayna.

*Perspektywa Zayna*

- Kim była ta pani i skąd zna moje imię? – Braciszek spojrzał na mnie. Co miałem mu powiedzieć? Westchnąłem. Stwierdziłem, że nie będę go okłamywał.

- Ta pani, to była mama .. nasza mama. – Mruknąłem z nieukrywaną niechęcią. Jego źrenice momentalnie powiększyły się.

- Mamusia? Jak to mamusia? Dlaczego jej nie znam? – Zaczął wypytywać o wszystko.

- Ona nie chce, żebyśmy ją znali. – Wbiłem wzrok w sufit. – Ona nas zostawiła dawno temu. Nie chciała, żebyśmy byli przy niej. – Dodałem. Chłopiec w szybkim tempie wstał i podbiegł do drzwi.

- Kłamies! Mama zawse chce być ze swoimi dziećmi! – Krzyknął. Uciekł z mojego pokoju i najprawdopodobniej zaszył się u siebie. Tak więc podniosłem się i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do komnaty chłopca, jednak nikogo tam nie zastałem. Odwróciłem się i zobaczyłem postać Liama, kierującego się w moją stronę.

- Czemu Allan przybiegł z płaczem do mojego pokoju z prośbą, żebym wywiózł go do lasu? Co mu zrobiłeś? – No, już zostałem zaatakowany przez tatusia.

- Niall Ci o wszystkim powie .. – Wydukałem w pośpiechu i pognałem do sypialni Liama. Wszedłem do środka, gdzie na łóżku siedział czterolatek ze spuszczoną głową. Podszedłem i spocząłem przy nim.

- Braciszku .. – Zacząłem, jednak chłopiec szybko i przerwał.

- Nie jesteś moim braciskiem. – Wyszlochał. Jego słowa zabolały cholernie. Nagle to, co miałem mu do powiedzenia, zniknęło. W tym momencie w głowie dudniło mi jedynie to, co on powiedział. Wyszedłem i już w ciszy wyszedłem z pokoju. Wróciłem do siebie. Rzuciłem się bezsilnie na łóżko, a po moich policzkach mimowolnie zaczęły cieknąć łzy.


*Perspektywa Nialla*
Postanowiłem sprawdzić, czy Zayn jest już u siebie. Wszedłem do pokoju chłopaka, za co dostałem poduszką po łbie.
- Wyjdź. Usłyszałem smutny, zapłakany głos mulata. Mimo prośby, podszedłem do niego. Już chciałem dopytywać, jednak wyprzedził mnie jego krzyk. – Wyjdź do cholery! Proszę .. – Wykrzyczał przez łzy, później jednak ściszył głos. Westchnąłem i wyszedłem. Domyśliłem się, że powodem tego wszystkiego jest rozmowa, a raczej krótka konwersacja z bratem. Tym razem skierowałem się do pokoju Liama, w którym teraz znajdował się chłopiec. Wszedłem i usiadłem obok Allana.
- Co się stało? Dlaczego Zayn płacze? – Wzrok skierowałem na czterolatka.
- Płacze? Ja nie chciałem żeby płakał .. – Głowę spuścił jeszcze niżej.
- A co zrobiłeś? – Zadałem malcowi kolejne pytanie. Przytulił się do mnie i sam zaczął płakać.
- Powiedziałem mu, że nie jest moim bratem.
- Allan, dlaczego? Był z Tobą zawsze, pomagał Ci w każdej sytuacji .. Wychował Cię.
- Nie chciałem tego mówić, ale kłamał.
- Nie kłamał. Allan, dlaczego miałby kłamać? Nie miał nawet takiego zamiaru. – I w tym właśnie momencie chłopiec spojrzał na mnie swoimi małymi, zapłakanymi oczami.
- Nie kłamał?
*Zayn*
Usłyszałem pukanie, a następnie drzwi od mojego pokoju otworzyły się.
- Niall, mówiłem Ci, żebyś dał mi spokój. – Wybełkotałem niechętnie.
- Nie jestem Niall, jestem Allan. – Usłyszałem cichy, przestraszony głos brata, następnie poczułem jak siada koło mnie na łóżku. – Przepraszam Zayn .. nie chciałem tego powiedzieć. – Po jego słowach objąłem go ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
- Rozumiem. Ludzie w nerwach mówią różne rzeczy, których później żałują. – Pocałowałem go w czółko.
*Louis*
Bez pukania wtargnąłem do „królestwa” Hazzy.
- Wstawaj, wycieczkę szykujemy. – Ściągnąłem z niego kołdrę. Gdy ujrzałem nagiego, przeciągającego się chłopaka, pożałowałem decyzji.
- Jaka wycieczka? – Zapytał zaspanym głosem.
- Rodzina Eleanor chce Cię widzieć. – Odpowiedziałem śmiejąc się z miny, która zaistniała na twarzy Harrego.
- Daj mi 10 minut. – Mruknął wstając. Wyszedłem zostawiając go samego ze sobą.
*Harry*
Lubiłem rodziców Eleanor. Mili ludzie. Musiałem jechać z nimi, chociażby z jednego powodu – więcej czasu z Louisem.
Po obiedzie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. Droga była dość długa. Planowaliśmy dojechać następnego ranka. Siedziałem z tyłu przyglądając się, jak ONA przystawia się do MOEJGO Lou. Ta dziewczyna mnie naprawdę irytowała. Podróż mijała w spokoju. Co było szokiem dla Boo, bo od kilku godzin wytrzymujemy z Elką w jednym małym pomieszczeniu na kołach. Nawet staram się być dla niej miły i odpowiadać na jej niezmiernie głupawe pytania. Czego nie zrobię dla tego chłopaka? Z rozmyśleń wyrwały mnie oślepiające światła jadącego z naprzeciwka samochodu. Wbiło mnie w siedzenie, po czym mocno szarpnęło do przodu. Ocknąłem się leżąc mniej więcej na ulicy. Pierwsza myśl? „Gdzie jest Louis?!” Na szczęście zobaczyłem go. Stał koło wysokiego mężczyzny, przyodzianego w rażącą czerwień. Czułem krew cieknącą po policzku, od łuku brwiowego. Wstałem ostatkami sił. Chwiejnym krokiem podszedłem do chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu, nic mu nie było. Jednak płakał .. tylko dlaczego?
- Boo Bear, co jest? – Patrzyłem na niego z żalem.
- Ona nie żyje! Rozumiesz? Nie ma jej! – Krzyczał. Nogi się pode mną ugięły. – Zabiłem ją! Zabiłem najważniejszą osobę na świecie! Ona miała spotkać się z rodzicami! – Wybuchnął niepohamowanym płaczem. Przytuliłem go mocno, dając się wypłakać.
Po długich wywiadach z lekarzami i policją, puścili nas wolno. Było już późno, a my znajdowaliśmy się w obcym mieście (lesie). Nie wiedzieliśmy jak daleko jest jakieś legowisko. Nie wyobrażałem sobie spać w lesie pośród dzików i różowych dup. [LINK]. Lou był nieobecny. Myślami krążył gdzieś daleko. Śmierć dziewczyny jeszcze do mnie nie dotarła. Odwróciłem się. Serce podeszło mi do gardła. Nigdzie nie widziałem mojego towarzysza. Zacząłem krzyczeć jego imię.
- Co krzyczysz jak głupek? – Usłyszałem zachrypnięty głos chłopaka. Odskoczyłem przerażony. Lou siedział właśnie na kamieniu.
- Nie strasz. – Skarciłem go.
- Nie mam już sił, idź sam. – Powiedział spuszczając głowę w dół. W tym momencie usłyszałem strzał. Obaj rozejrzeliśmy się. Nikogo .. Kolejny. Tym razem bliższy. Zerwaliśmy się na równe nogi i zaczęliśmy biec ile sił. Naszym oczom, ukazała się droga.
Zbawienie. – Pomyślałem.
- Istny koszmar. – Usłyszałem zdyszany głos Lou.
- Bałem się. – Podszedłem bliżej. – Bałem się o Ciebie. Tak cholernie. Lou, zależy mi na Tobie. – Wykrzyczałem. Dzisiejszych wrażeń było wystarczająco. Musiałem mu to kiedyś powiedzieć. Wiem, że to nie był najlepszy moment, ale musiałem. Stałem tak blisko. Wyczuwałem jego oddech.
- Czy Ciebie już do reszty pojebało? To może przez ten wypadek tak Ci webło? – Odepchnął mnie. Odwrócił się na pięcie i odszedł poboczem drogi ze spuszczoną głową, oraz rękami w kieszeniach. Ja tkwiłem w tym samym miejscu. Jego słowa rozrywały mnie wewnętrznie. Bolało. Dziękuję Tomlinson, za zjebanie mi psychiki.

***
Rozdział długi, można rzec, że dwuczęściowy. Jest akcja, łuhuhu. Jest różowa dupa, czyli coś, co lubią tygryski. Dziękuję z ponad 5000 wyświetleń. See u later xx.


+ Link do nowego bloga.

@NouisConda:
Tu Martyna. Bardzo się cieszę, że mogę pisać Larrego, mam jeszcze nadzieję, że nie zawiodę. To chyba tyle ode mnie. Cya <3



sobota, 21 kwietnia 2012

Fifth chapter.

"Ciepłe lato. Morze, plaża, srające mewy .."


Nad ranem obudził mnie zimny podmuch powietrza, który poczułem na wystającym spod kołdry ramieniu. Spojrzałem do góry na spokojnie śpiącego Blondyna. Wstałem. Chłodny wiatr wstrząsnął moim ciałem. Podszedłem do okna, by je zamknąć. Patrząc na szare chmury i deszcz, przypomniał mi się ten dzień. Ten cholerny dzień .. 

Ranek, jak ranek. Wstałem wcześnie. Schodząc na dół, spostrzegłem małą, białą kopertę, leżącą na komodzie. Zbliżyłem się do niej. Lekko pochylonymi literami ktoś napisał „Zayn Malik”.
- Wygląda jak pismo mamy .. – pomyślałem. Rozejrzałem się po domu. Nikogo, wszyscy chyba jeszcze spali. Wziąłem papier i poszedłem do salonu. Rozsiadłem się wygodnie, zastanawiając się co mam a wykombinowała. To była jakaś gra? Powoli otworzyłem kopertę. Przeleciałem wzrokiem wyrazy i oniemiałem.

„17.04.2009r.
Drogi Synku!
Piszę ten list do Ciebie, ponieważ  uważam Cię za odpowiedzialnego dzieciaka. Ostatnio mi i Twojemu ojcu się nie układa. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego? Otóż, ojciec wielokrotnie mnie zdradził i to jeszcze z nieletnimi dziewczynkami. Zmuszał je do tego .. Tak, Zayn. Był zwykłym pedofilem. Kryłam go, bo to on zapewniał nam dach nad głową, lecz teraz kończę z tym. Możesz pomyśleć, że uciekam .. tak Zayn, uciekam. Chcę zacząć nowe życie, w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Nie pozwól by ojciec zbliżył się do Allana ..
                                                           Mama.”
Co to do cholery było?! Ona zastawiła nas samych? Z masą problemów? I To jeszcze z pedofilem? A na dodatek śmiała nazwać się „mamą”? Tego było za wiele jak na mnie. Ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem szlochać. Usłyszałem jakieś hałasy na górze. Szybko schowałem list.

Ze wspomnień wyrwał mnie delikatny pocałunek w kark. Odwróciłem się. Moim oczom ukazał się rozczochrany i wesoły Niall.
- Pytałem trzy razy co zjadłbyś na śniadanie, a Ty stałeś przy tym oknie jakbyś .. no właśnie. Co Cię tam tak przyciągnęło? – Zmarszczył brew.
- Wspominałem rodziców .. – Oparłem głowę na jego ramieniu.
- Zayn, a co się z nimi stało? – Zapytał półszeptem, gładząc mnie po plecach.
- Nie ma o czym mówić. – Odepchnąłem go i wyszedłem z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Poszedłem zapalić. Niall bardzo nie lubił jak przesiąkałem zapachem nikotyny, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Chciałem się tylko troszkę uspokoić i wrócić do krainy wspomnień.

*Perspektywa Nialla*

Stałem wciąż w tym samym miejscu. Nie chciałem go zranić, urazić, a jednak. Jak zawsze musiałem coś spierdolić. Nie wiedziałem jak mu pomóc. Był dla mnie naprawdę ważny. Najważniejszy .. Widać, że to bardzo przeżywał, a ja wyskoczyłem mu z tym banalnym pytaniem. Zajebisty Horan jesteś. Kretyn .. Ruszyłem do kuchni. Może tam go zastanę. Niestety, nie było go tam. Zacząłem robić śniadanie, gdy tylne drzwi, prowadzące do „ogrodowej palarni pana Malika” trzasnęły. Odskoczyłem od szafki i spojrzałem na mulata.
- Ja przepraszam. – Powiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym zaczęliśmy się śmiać. Podszedłem do niego i mocno wtuliłem się w pierś chłopaka, czując, że właśnie przytulam mojego prześmierdniętego papierochami Skarba.

*Perspektywa Harrego*

Sen, który nawiedził mnie w nocy był .. dla niektórych przerażający, ale dla mnie przyjemny (?)

Ciepłe lato. Morze, plaża, srające mewy. Ja i Lou razem na wakacjach. Hotel z wyjściem na plażę. Plażę nudystów! A my tam leżymy .. nadzy. Namierzam chłopaka spojrzeniem pożądania, a on momentalnie zaczyna mnie namiętnie całować.

I właśnie w takiej chwili musiałem się obudzić. To trzeba być sierotą, żeby dalsze wydarzenia przegapić. Żeby nie dopuścić do tak intensywnych scen. Przez ten sen wszystko się w moim życiu zmieniło. Jakoś poczułem się ważny. Nawet zapomniałem, że ma dziewczynę. Sięgnąłem do szafki nocnej po lalkę, podobiznę Tommo. Zacząłem bacznie jej się przyglądać. Po czym zdjąłem z niej koszulkę i spodenki. Przed oczyma miałem nagiego chłopaka.
- No, Boo Bear, na plaży jesteś bardziej seksowny. Twoja pupcia jest większa niż ten plastik zastępujący Twoje zacne poślady. – Powiedziałem, dokładnie lustrując lalkę. W tej chwili prawdziwy Tomlinson wślizgnął się do pokoju.
- Hazz .. nie żeby coś, ale dlaczego z samego rana, w łóżku, obmacujesz moją nagą lalkę?
- Emm .. – Speszony schowałem lalkę pod kołdrę. Poczułem jak fala gorąca oblewa moje ciało, a policzki nabierają kolorów.
- Dobra, Haroldzie. Nie tłumacz się, przyszedłem poinformować Cię tylko, iż śniadanie jest na stole i radzę Ci przyjść bo wiesz .. Ziall się „zdenerwuje” – Uśmiechnął się i wyszedł. Wypuściłem powietrze z płuc.

*Perspektywa Zayna*

Dzień minął dość nudno. Do wieczora graliśmy na x-boksie. Zauważyłem, że Hazza zaczął się jeszcze dziwniej zachowywać. Wyczułem czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałem się i ujrzałem napalone (?!) spojrzenie Nialla. Kiwną głową, że idzie na górę. Po chwili podniosłem się i powiedziałem.
- Ehm .. żarówka  się popsuła. – Pośpiesznie wyszedłem. Nacisnąłem na klamkę jego, a raczej już naszego pokoju. Zobaczyłem leżącego na łóżku Nialla w samych bokserkach. Gdy mnie dostrzegł, wstał. Podszedł do mnie. Wpił się w moje usta. Zaczął ssać delikatnie moje wargi. Przygryzł dolną część zapewniając sobie lepsze dojście. Wepchnąłem język do jego ust. W pewnym momencie drzwi pokoju otworzyły się, a w nich stanął mały Allan. Oderwałem się od Blondyna i spojrzałem na chłopca. Ten przyglądał się nam ze zmieszaną miną.
- Zayn .. jakaś pani psysła i chce się z Tobą widzieć.

*          *          *
Więc o to piąty rozdział. Wow! 16 komentarzy : O 
Dziękuję Wam bardzo mocno, z całego serdusia <3 Cieszę się, że ktoś to czyta i że komuś się to podoba ..
Chciałabym się pochwalić, że ostatnio pisałam sobie z Agatą (z Larry-stylinson-bromance) i Basią (everyday-abnormal) i okazuje się, że obie mnie kochają! Hihihi : D
Kolejną rzeczą jest wyróżnienie w tym miejscu mojej ukochanej współmałżonki Martyyyyny <3 
Będzie tutaj pisała z perspektywy Hazzy (na próbę – pisała ten rozdział), oraz niedługo powstanie nasz nowy wspólny blog <3

Jej TT - @NouisConda
Mój TT – (zmieniłam nazwę) @Oh1DLuv
OBSERWOWAĆ! <3

Dobijecie do 20 komentarzy? : D Plooooooooooosę <3

Wiecie, cóż to będzie za kobieta do Zayna? : 3

Postaram się w następnym rozdziale dodać scenę Zialla (+18)
Cya <33

czwartek, 12 kwietnia 2012

Fourth chapter.

"Li .. może my też zaczniemy wymieniać się czułościami, co?"


Rano obudziły mnie hałasy. Spojrzałem na zegarek – 11:30. No to nie mam się co dziwić. Wstałem, wyszedłem z pokoju i w samej bieliźnie pokierowałem się schodami na dół, do kuchni. Tam zastałem już wszystkich. Niall wyglądał już znacznie lepiej, co mnie ucieszyło. Uśmiechnął się do mnie, co ja odwzajemniłem. Podszedłem do niego, pocałowałem w policzek, następnie odezwałem się.
- Jak się czujesz? – Zapytałem uśmiechając się.
- Zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Dziękuję. – Przytulił się do mnie, jednak chwilę późnij między nas wepchnął się Allan.
- To dzięki mnie, wies? – Młody uśmiechnął się szeroko, spoglądając to na mnie, to na Nialla. Niedługo później już znudziło mu się rozdzielanie nas, więc  namówił Louisa, by ten poszedł  z nim na plac zabaw. Jakoś nie byłem głodny, więc chwyciłem sobie Nialla za dłoń i pociągnąłem go do salonu. Zauważyłem, że chłopak przygląda się idącym za nami Lirremu. Można  zaznaczyć, że obaj wpatrywali się w nas z dość .. dziwnymi minami.
- Przyzwyczają się. – Mruknąłem do mojego Blondyna, na co on tylko się zaśmiał. Zasiedliśmy sobie spokojnie  przed telewizorem. A raczej Irlandczyk usiadł, a ja ułożyłem się na jego kolanach.
- Malik, ubrałbyś się. – Mruknął Curly, przyglądając mi się.
- Co? Po co? – Spojrzałem na chłopaka.
- Bo to nie apetyczne?
- Tu się mylisz, Hazz. – Tym razem wyrwał się Niall. – Zayn jest cholernie apetyczny. Poza tym .. On jest w bokserkach. Ty często chodzisz nawet nie fatygując się, by je założyć. A teraz proszę, dopowiedz  sobie resztę. – Horan zakończył swą przemowę. Liam, który dotychczas miał całą tę rozmowę, przysłowiowo – koło dupy, zaśmiał się na ostatnie słowa mojego chłopaka, następnie usiadł spokojnie na fotelu, a Loczek, jak to Loczek, wzruszył ramionami i usiadł Daddiemu na kolanach.
- Li .. może my też zaczniemy wymieniać się czułościami, co? – Zaczął Hazza.
- Wybacz, Curly. Mam dziewczynę. – Odpowiedział Payne, po czym zepchnął Harrego tak, że wylądował on twarzą na podłodze.
- Czuję się taki samotny! Nikt mnie w tym domu nie rozumie! Nie akceptuje! – Wykrzyczał i pobiegł do swojego pokoju, kolejno zdejmując po drodze, części swojej garderoby (?).
Zaczęło mi się robić zimno, więc przykryłem się kocykiem. Niedługo później już spałem na  kolanach chłopaka.

*Perspektywa Harrego*
Dobra .. poniosło mnie trochę .. Ale sam nie wiem, co mi odjebało. Naprawdę czuję się samotny. Louis jest z Eleanor, Liam z Danielle, a Zialla to mam już po prostu dość. Czuję się jakby .. zazdrosny? Ten ich bromance mnie jakoś dziwnie wkurwia. Będę musiał ich wszystkich przeprosić, ale nie teraz. Aktualnie muszę pomyśleć nad sobą. I w tym momencie rzuciłem się całkiem nagi na łóżko.

*                   *

Wróciłam. Przepraszam za badziewny rozdział, ale nie mam aktualnie czasu, ani weny. Czytając wasze komentarze, wzruszam się. Ktoś prosił, żeby rozdziały były dłuższe, jednak przepraszam, nie będą. Musicie mi wybaczyć. Postaram się dodawać częściej .. Zauważyłam, że moje oba blogi, są polecane *tutaj*. Jestem baaaaaaaaardzo pocieszona tym faktem. Za błędy w rozdziale przepraszam, ale był on pisany na śpiąco. Co do mojego drugiego bloga, to pierwszy rozdział jest w trakcie budowy. Może uda mi się jutro dodać : )
P.S - 10 komentarzy - nn. 
Papapapapapapapapapapapapapapapa, kocham was xx

niedziela, 8 kwietnia 2012

Powiadomienie.

Dzień dobry wieczór bardzo. Bardzo cieszą mnie Wasze komentarze. Cieszą mnie niezmiernie te wejścia, których jest już ponad 2100. Cieszę się bardzo, że czytacie to opowiadanie i że się Wam ono choć trochę podoba. A również to, jak wyznajecie mi miłość. ( TEŻ WAS KOCHAM <3 ). Ale, póki co, nie ma mnie w domu, nie mam jak pisać i w ogóle nie mam dostępu do mojego komputera. Bardzo przepraszam. W tygodniu powinnam coś dodać, postaram się, ale niczego nie obiecuję. Proszę też, żebyście ( jeśli możecie oczywiście ) mnie polecały / polecali. Zapraszam Was również na ten mój blog, o Larrym, na którym znajduje się dopiero prolog. ( Link podałam w rozdziale trzecim ). To chyba będzie na tyle. Kocham Was w Horanka mocno, a może i nawet w Maliczka. Tak więc .. dziękuję, papapapappapapapapapapapapa xxx

wtorek, 3 kwietnia 2012

Third chapter.

"Czy mógłbyś przynieść mi jeszcze jeden kocyk?"


Wszystkie pary oczu były skierowane na mnie.
- Ty .. też?! – Wykrzyczał zdziwiony Hazza. Dobra .. już powoli sam się gubię ..
- Jak to ‘też’? – Spojrzałem z niezrozumiałym wyrazem twarzy na chłopaka. Wtedy wszyscy kiwnęli głowami w kierunku Nialla.
- Powiedziałem im. – Mruknął, jakby próbował ukryć emocje, po czym podążył do swojego pokoju. Wstałem z miejsca i poszedłem za nim. Drzwi były otwarte. Siedział zapatrzony w okno. Wszedłem do środka i usiadłem przy nim na łóżku. Przyglądałem mu się chwilę.
- Podobno nie chciałeś im mówić. – Szepnąłem. Najwyraźniej dopiero zauważył, że jestem w jego pokoju. Spojrzał na mnie.
- Bo nie chciałem. Ale zrobiłem to .. brakowało mi Cię, a wiedziałem, że jeśli im powiem, to pomoże, chociaż trochę. – Wydukał. Uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem go do siebie. Tak było dobrze.
- I zrozumieli. Mi Ciebie też brakowało.– Pogładziłem go po włosach i ucałowałem jego czoło. Powtórzę się, ale .. tak, cholernie tego potrzebowałem.
- Jak tam Allan? – Momentalnie zmienił temat. – Jak badania? – Dodał, zanim w ogóle zdążyłem się odezwać.
- Miałeś rację. Był po prostu przemęczony. Dzisiaj jadę po niego. Pojedziesz ze mną? – Uśmiechnąłem się delikatnie. W odpowiedzi pokiwał twierdząco głową. Mruknął coś w stylu ‘chodź’ i pociągnął mnie za rękę. Ogarnęliśmy się nieco i poszliśmy do samochodu. Pojechaliśmy do kliniki. Odebraliśmy Allana i zajechaliśmy przy okazji do sklepu, następnie wróciliśmy do domu. Louis od razu rzucił się na mojego braciszka. Wyściskał go i w czwórkę -  Allan, Louis, Liam i Hazza zabrali się za oglądanie ‘Toy story’. Ja wraz z moim ukochanym, podążyliśmy do jego pokoju. Chłopak nie czuł się najlepiej. Kazałem mu się położyć. Wykonał posłusznie polecenie. Przykryłem go kocem, po czym zszedłem do kuchni. Zrobiłem mu ciepłego kakao. Przechodząc przez salon, zauważyłem zapłakanego Li. No tak .. ‘ Toy story’. Zaniosłem mojemu chłopakowi napój. Usiadłem przy nim.
- Co Cię boli? – Zapytałem cicho. Wzruszył beznamiętnie ramionami. Westchnąłem. – Niall ..
- W sumie, to nie wiem już sam. Po prostu źle się czuję. – Wydukał. Dotknąłem jego czoła.
- Ciepłe. – Westchnąłem i podałem mu termometr. Chłopak zaczął mierzyć sobie temperaturę.
- Potrzebujesz czegoś? – Zapytałem po chwili, przyglądając się uważnie Blondynowi. Był straaasznie blady. Jeszcze bardziej, niż zwykle.
- Czy mógłbyś przynieść mi jeszcze jeden kocyk? – Zapytał niczym dziecko, uśmiechając się delikatnie, z czego i tak wyszedł niewielki grymas.  W odpowiedzi pokiwałem twierdząco głową, pocałowałem go w czoło i po chwili zniknąłem za drzwiami. Poszedłem do swojego pokoju, zabrałem koc i wróciłem do pokoju Nialla. Na łóżku obok niego, leżał mój braciszek. Tulił się do śpiącego już chłopaka. Najprawdopodobniej zauważył, że nie czuje się najlepiej. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok. Podszedłem do nich i okryłem oboje. Chwilę później i Allan już spał, więc zabrałem się stamtąd.
*         *         *
Przeeeeeeeeeeeepraszam. Jestem beznadziejna. Ale chciałyście, to jest. Masakryczny, ale pomysłów mi niestety na niego brak. Psychika płata mi figle. Jednakże, byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś to przeczytał, czy coś. Następny rozdział – 5 komentarzy.
Ej, jakby ktoś chciał to mój twitter - @AlmightyDestroy
P.S. Pragnę jeszcze zaprosić na mojego drugiego bloga, tym razem, o Larrym. Jest na razie prolog, ale mam nadzieję że będzie dla kogo pisać : ) *tu naciśnij*

O mnie

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.