piątek, 18 maja 2012

Seventh chapter, Pt. 2


*Perspektywa Harrego*

Będąc w ciemnym lesie nie martwiłem się o siebie. Bałem się o Lou. On jest taki delikatny i wrażliwy. Nad ranem poczułem zmęczenie. Zdrzemnąłem się chwilę, lecz nie było mi dane wyspać się. PO kilku minutach zacząłem się kręcić i drapać. Okazało się, ze zasnąłem na mrowisku. Po przebudzeniu wyglądałem (i tak się czułem) jak dziecko z ospą. Nie mogłem zostać w tym miejscu. Ruszyłem w przeciwnym kierunku niż Boo dzień wcześniej. Okazało się, że nie było wcale tak daleko do zaludnionej wsi. Zbawienie. Byłem głodny, spragniony, brudny i śmierdzący. Pierwszy domek na horyzoncie, był mały z czerwonej cegły. Typowo wiejskie miejsce. Przyśpieszyłem krok. Zamaszystym ruchem otworzyłem furtkę i zacząłem dobijać się do drzwi. Otworzyła mi starsza pani w kolorowej chustce i wzorzystym fartuszku.
-Dzień Dobry, nazywam się Harry Styles – Powiedziałem szybko, czekając na jakąś reakcje. Chyba nas nie znali na tym zadupiu. Po powrocie do domu musimy zacząć podbijać wsie, a nie tylko te „wielkie” miasta. Wstałem i zacząłem tłumaczyć dalej – Wczoraj miałem wypadek. Noc spędziłem w lesie – dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałem jak to głupio zabrzmiało.
-         A to na Ciebie wczoraj polował mój mąż – Powiedziała od niechcenia. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-         Państwo są kanibalami ? – zapytałem rozbawiony.
-         Czym ? Tadek myślał, że znowu jakiś wilk grasuje. – Dziwna była jej niechęć do życia. Delikatnie przechyliłem głowę by powąchać podkoszulek. Myślałem, że to z powodu mojego smrodu kobieta mówi przez zaciśnięte zęby. Opanowałem się i zacząłem trawić jej słowa.
-         Znowu ? Wilki? – głośno przełknąłem ślinę.
-         No. – Odpowiedziała krótko.
-         Więc, tak. Pomyślałem, że udostępni mi pani łazienkę. Szybki prysznic. Zapłace. – Wyjąłem 200 funtów w stronę kobiety. Na co uniosła brew. Dołożyłem jeszcze 100.
-         Zapraszam.- Dało się usłyszeć zmianę tonu. Wszedłem. Tak jak się spodziewałem. W domu zero stylu, zero gustu. Kobieta wskazała gestem ręki gdzie jest łazienka. Poszedłem pod prysznic. Niesamowite uczucie gdy po spaniu na mrowisku możesz wziąć orzeźwiający prysznic. Po tej nieziemskiej przyjemności zszedłem na dół gdzie czekało już na mnie śniadanie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak pieniądze mogły zdziałać cud. Podczas konsumpcji wyjąłem telefon w celu sprawdzenia zasięgu. Nic.
-         Zasięg tylko w wychodku – usłyszałem głos za sobą.
-         Gdzie ? – zdziwiłem się, że jeszcze istnieją wychodki. Gdy byłem mały razem z całą rodziną jeździliśmy do wujostwa. Tam zawsze stała drewniana budka z wyciętym serduszkiem. Było to 15 lat temu ! Że ktoś jeszcze z czegoś takiego korzysta.
-         Nie wiesz, co to wy ...
-         Dobra, rozumiem – przerwałem bezczelnym tonem, głośno wstając od stołu i kierując się w stronę śmierdzącego miejsca.
-         Co za niewychowana młodzież – Babcia mruczała pod nosem – Żeby nie zjeść owsianki swojskiej roboty. Co za dzieci w tych czasach. – Złożyła ręce jak do modlitwy.
Gdy dotarłem na miejsce od razu wybrałem numer Zayna. Błagając go o pomoc Obiecał, że przyjedzie jak najszybciej się da. Chciałem wykonać jeszcze jeden telefon. Już wybierałem numer, gdy moja komórka padła.
-         Jasna cholera ! – Syknąłem.
-         Co rozwolnienie ? – Usłyszałem rozbawiony głos. Męski/Chłopięcy głos zza „drzwi”.
-         Nie. – Burknąłem wychodząc. Moim oczom ukazała się sylwetka mniej więcej w moim wieku o rudych, rozwichrzonych włosach. – Pomóż mi się wyrwać z tego miejsca ! – Powiedziałem błagalnym głosem.



*Perspektywa Louisa


Po przebudzeniu poczułem zapach świeżo zaparzonej kawy i jajecznicy ze szczypiorkiem. Przeciągnąłem się mrucząc cicho. Na szafce stała taca z karteczką ‘ Smacznego’. Ten koleś jest naprawdę dziwny. Zjadłem wszystko. Naciągnąłem bokserki i zszedłem na dół. Przy stole siedział Frank.
-         Witam. Mam coś dla Ciebie – wskazał ręką na kolorową siatkę na krześle – Kupowałem na oko. Powinno być dobre. – Zajrzałem do środka. Czarne rurki, bluzka w paski (chyba podłapał mój styl) i zielone bokserki.
-         Dzięki, nie musiałeś. Co tam piszesz ?
-         W końcu musisz jakoś wyglądać na zdjęciach. A to .. – Podniósł spięte kartki – To kontrakt.
-         Dość długi. Mogę się z nim zapoznać ? – Zapytałem siadając obok.
-         Jasne. Podziwiam, że chcę Ci się tyle czytać. – Uśmiechnąłem się.
-         Też prawda. – Wziąłem od niego długopis i bez czytania podpisałem.
-         No to ubierz się a ja przygotuję sprzęt – Klepnął mnie po ramieniu i wyszedł.
Cała sesja poszła gładko. Oprócz kilku incydentów. Dziwne było to, ze musiałem pozować jedynie w obciśniętych bokserkach. I te pozy .. Pomińmy to. Ważne, że wieczorem dostanę trochę kaski.
Po obiedzie byłem ciekawy jak wyszła moja praca. Zaszedłem do pracowni. Na biurku leżały jakieś zdjęcia. Poszedłem zadowolony. Uśmiech szybko zniknął mi z twarzy. Przyjrzałem się uważnie. Na zdjęciu wielki numer. Na dole tekst: „Zadzwoń do mnie. Obiecuję, że się nie zawiedziesz.” Ocknąłem się. To nie było żadne zdjęcie. To ulotka! Ulotka męskiej dziwki! Którą byłem JA! Drzwi od pokoju się uchyliły.
-         Co to kurwa jest ?! – rzuciłem w Franka papierami. Czekałem na jakieś wyjaśnienia.
-         Wszystko miałeś w kontrakcie. _ powiedział spokojnym i wyciszonym głosem.
-         Nie dałeś mi go nawet przejrzeć ! - Krzyczałem machając rękami.
-         Sam nie chciałeś. Teraz niestety będziesz wykonywał swoją pracę. Od jutra masz klientów. – Odwrócił się z zamiarem wyjścia.
Ty jebany pedofilu !! – Darłem się. Do moich oczu podeszły łzy. W tej chwili poczułem czyjąś silną pieść na policzku. Straciłem równowagę, a świat zawirował.






*          *          *


Witam. Tu Martyna. Tak wiem ... Obiecałyśmy, że już w środę będzie część druga, ale nie wyszło. Ogólnie została jeszcze trzecia część, gdzie jest Ziall. Przepraszamy, że podzieliłyśmy ten rozdział na tyle części, ale po prostu nie mamy czasu napisać go całego. W takim razie musicie jeszcze się trochę naczekać. Anna ma teraz małe problemy osobiste i to też utrudnia sprawę. Cieszemy się, że jednak jest kilka osób które to czytają. Ostatnio nawet dowiedziałyśmy się, że czyta to osoba z naszego miasta, A tym bardziej z naszej szkoły którą bardzo serdecznie pozdrawiamy. Oczywiście jak chcecie się czegoś o nas dowiedzieć, ale jesteście ciekawi jak powstaje rozdział to to są nasze TT :
@NouisConda - Martyn
@Oh1DLuv- Anna. 
See You <3 

niedziela, 13 maja 2012

Seventh chapter, Pt. 1


*Perspektywa Louisa*

Szedłem brzegiem ulicy. Dokładnie nie wiedziałem w jakim kierunku. Było ciemno. Żadnej lampy, ani świateł nadjeżdżającego samochodu. Może i lepiej. Chciałem być sam. Moje myśli krążyły wokół sytuacji z Harrym. Lubiłem tego chłopaka, ale żeby od razu się zakochać? Byłem pewien, że jestem hetero. Do dziś myślałem, że on też. Fakt, spędzaliśmy dużo czasu razem. Cieszyłem się gdy mogłem się przy nim wyluzować i być sobą. Zwykłym sobą. Nie myślałem, że przyjaźń męsko-męska może przerodzić się w miłość. Nieodwzajemnioną miłość. Cała ta sprawa była dla mnie absurdalna. Przystanąłem, wyjmując telefon z kieszeni, w celu wybrania numeru do Eleanor. Dopiero gdy ujrzałem te 9 cyfr, a obok zdjęcie uśmiechniętej twarzy dziewczyny, przypomniałem sobie co się stało pół nocy temu. Stałem jak wrośnięty korzeniami. Przejechałem opuszkami palców po ekranie. Dałem się ponieść emocjom. Pierwsza słona łza spłynęła po moim policzku, bezdźwięcznie uderzając o szkło komórki. Potem kolejna i kolejna .. aż wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Usiadłem na jezdni. Wyglądałem jak bezbronne dziecko, które płacze po zabraniu babci do szpitala. Z  transu wyrwała mnie smuga  światła, gdzieś pomiędzy drzewami. Otarłem łzy, wstałem, chowając telefon do kieszeni spodni. Zza zakrętu wyłoniło się czarne, małe autko, które powoli zaczęło hamować. Zmrużyłem oczy, przez oślepiające diody. Pojazd zatrzymał się dokładnie przede mną. Dzielił nas zaledwie jeden krok. Z samochodu wyszedł szpakowaty facet. Na oko, był jakoś po czterdziestce.  Przednie drzwi otworzyły się.
- Co tu robisz o .. – Zawahał się spoglądając na zegarek. Widać było, że to bogaty mężczyzna. Biznesmen, albo jakiś inny palancik. - .. o 4 nad ranem. Ogólnie, to widzę Cię tu po raz pierwszy. Wieś taka mała, że każdy każdego zna, ale Ciebie nie kojarzę. A może zabłądziłeś? – Podszedł do mnie. Swoją pomarszczoną twarz wygiął w uśmiech, a prawą brew  uniósł ku górze.
- To ostatnie. – Odpowiedziałem krótko na zadane pytanie, pomijając wszystkie wcześniejsze. Mama od zawsze uczyła, żeby z nieznajomymi nie rozmawiać.
- W takim razie wskakuj, podwiozę Cię. – kiwnął głową w stronę swojego cacka.
- Dzięki, poradzę sobie. – Odwróciłem się powolnie i zacząłem się oddalać. Czyjaś silna ręka zatrzymała mnie w pół kroku, łapiąc za ramię.
- Nalegam. – Ciągnął.
W tym momencie zacząłem się bać. Nie wyglądał na typa spod ciemnej gwiazdy, chociaż jego siła, była niepokojąca. Nie miałem innego wyboru. Ruszyłem za mężczyzną. Usiadłem na miejscu pasażera. Szpakowaty odpalił silnik, co wiązało się z uruchomieniem radia, które było dość silnie rozregulowane.
- W takim razie dokąd? – Zapytał, zagłuszając piosenkę.
- Emm .. – Wyjąkałem. – To skomplikowane, ale za bardzo nie wiem, gdzie jestem i nie wiem, gdzie się podziać. Jest tu jakaś noclegownia? – Zapytałem patrząc w przednią  szybę. Prędkość z jaką jechaliśmy, można było porównać prędkości światła.
- W takim razie, zapraszam do mnie. Mam dość duży dom, powinniśmy jakoś przeżyć te kilka godzin. – Poczułem jego wzrok na mojej twarzy.
- Nie mogę przyjąć pana propozycji.
- Jakiego „pana”? Mów mi Frank.
- Louis ..
- Jednak nalegam. – Powiedział  tym swoim ostrym tonem. Może miał jednak rację .. kilka godzin i zapomnimy o sobie. Bałem się go. Niepewnie kiwnąłem głową.
- Dobrze, ale tylko na kilka godzin. – Powiedziałem cicho.
- Bardzo mnie cieszy Twoja decyzja, Louisie. – Zaczął nucić daną piosenkę. Słuchając jęków tego faceta, zanurzyłem się w rozmyślaniu.
- Masz idealne rysy twarzy na modela, Lou. Mogę się tak do Ciebie zwracać? A te kości policzkowe .. chciałbym Ci zaproponować współpracę. – Nie dane było mi pobyć we własnym świecie.
- Słucham? – Odchrząknąłem zaskoczony.
- Jestem fotografem i właśnie proponuję Ci małą sesję. Nic wielkiego, kilka zdjęć. A zapłata będzie opłacalna. – Zaśmiał się pod nosem.
- Miałem się tylko u Ciebie przekimać, a potem się ulotnić. Nie mogę przyjąć  tej propozycji.
- Ciekawe czym? Tu autobusy jeżdżą tylko w soboty, a dziś jak się nie mylę, jest początek wtorku. – Zaparkował pod wielkim domem, który przypominał pałac. Ogród miał chyba kilka arów. Cała posiadłość była niesamowita i ogromna. Niepewnie wysiadłem z samochodu. Skierowałem się za Frankiem do środka. Przedpokój, salon i kuchnia były urządzone w stylu nowoczesnym. Białe ściany, czarne meble i dodatki. Typowo męski dom. Przeczesałem ręką włosy i wydałem ciche mruknięcie z zachwytu, coś w stylu „wow”.
- Przemyśl moją wcześniejszą propozycję, Louis. Pokój jest na górze. Pierwszy na prawo. Jest w nim łazienka i świeże ręczniki. Ubrań niestety nie mam na Ciebie. Śpij dobrze. – Klepnął mnie w plecy i poszedł w kierunku najprawdopodobniej, sypialni. Chwilę pokręciłem się po domu. Wiele rzeczy mnie zaciekawiło. Musiałem wszystko dotknąć, obejrzeć. Każda pierdółka była inna, a zarazem wyjątkowa. Zapomniałem o całym świecie. Miałem nadzieję, na nowe życie. Nawet przeleciała mi myśl, aby zostawić zespół. Propozycja sesji, była atrakcyjna. Nie znałem ceny, ale po tym gościu widać, że lubi marnować pieniądze. Zacząłem powoli kierować  się w stronę schodów. Gdy wdrapałem się na samą górę, doszła do mnie głośna muzyka z końca korytarza. Patrząc w tamtą stronę, zobaczyłem jeden kolorowy element. Wesołe, żarówiaste światła i czerwone ściany. Pomyślałem, że Frank musi mieć rozpieszczone dzieci. Cały dom był bez życia, tylko to jedno miejsce. Ten facet nie wydawał się być wzorowym ojcem. Nawet nie zauważyłem obrączki na palcu. Może był rozwiedziony? Pchnąłem drzwi wcześniej pokazanego pokoju. Białe ściany i czarne dodatki. Norma. Wyskoczyłem z ubrań i poszedłem pod prysznic. Zimne krople wody pieściły moje ciało. Wreszcie mogłem się odprężyć. W tej chwili zacząłem tęsknić za Harrym. Zawsze gdy brałem prysznic, siedział ze mną w łazience i rozśmieszał, wygłupiając się. A teraz nowe miejsce i brak JEGO. Tęsknota szybko przeszła, a myśli znów wróciły do propozycji. Wyszedłem spod wody, zakrywając się ręcznikiem. Nie miałem ochoty zakładać bokserek, które miałem ponad dobę. Starannie się owinąłem. Woda spływała mi z włosów i ciała, robiąc  mokre ślady na panelach. Poszedłem na palcach do sypialni Franka. Zapukałem niepewnie i pchnąłem drzwi. Mój nowy kolega leżał na łóżku.
- Lou, co Cię do mnie sprowadza? Myślałem, że już śpisz. – Oparł się na łokciach.
- Przemyślałem Twoją propozycję. – Zacząłem siadając na brzegu łóżka.
- Tak – Uniósł brew.
- Jakie wynagrodzenie? – Spojrzałem na niego. Sięgnął karteczkę z szafki nocnej i długopis. Zaczął coś na niej pisać, a potem podstawił mi ją pod nos. To co tam zobaczyłem, było trochę dziwne.
- Aż? – Zdziwiłem się i wytrzeszczyłem oczy.
- O takiego modela trzeba dbać. – Puścił mi oczko. – Idź spać Lou. Już późno, a jutro musisz być wypoczęty. Dobranoc. – Przekręcił się na bok, nakrył kołdrą po uszy. Chwilę  później było słychać ciche chrapanie. Bezszelestnie wycofałem się z pokoju. Przymknąłem za sobą drzwi. Skierowałem się do swojego (tymczasowego) pokoju. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Dotarłem do swojego lokum. Na zegarku, który stał na szafce nocnej przy łóżku, była 6:08 rano. Zmęczenie brało górę. Czas spać. Zsunąłem ręcznik z bioder i zagrzebałem się pod cieplutką kołdrą. Sen przyszedł szybko.

*          *          *

Przepraszam, że tylko jedna część rozdziału, ale mam problemy w rl i musiałam jak najszybciej to napisać. Rozdział jest ogółem kilka razy dłuższy, jednak to będzie w drugiej części, przeeepraszam. Piszcie do Martyny na TT, bo ja możliwe nie będę miała dostępu. Postaram się jeszcze do środy dodać resztę rozdziału, bo mama idzie do szkoły. Cya xx.

wtorek, 8 maja 2012

Powiadomienie.

Witam : D
Po namowach i przemyśleniu, doszłyśmy do wniosku, że jednak będziemy kontynuować pisanie bloga. Dotarło do nas, że naprawdę czytacie i doceniacie nasze wypociny. Jesteśmy z tego powodu niezmiernie szczęśliwe i wdzięczne. Mamy wiele pomysłów, będzie więcej akcji, będziemy się bardziej przykładać, oraz rozdziały będą dłuższe. Kolejnego rozdziału można spodziewać się już w weekend. Proszę również, o zostawienie w komentarzu swoich tt, ponieważ gdy tylko pojawią się jakieś nowe rozdziały, Martyna będzie was o nich powiadamiać. Teraz coś wyłącznie od głównej administratorki, Anny. Chciałam was w sumie przeprosić. Nie wiem, co mnie wzięło z tym zawieszaniem, ale na szczęście, między innymi dzięki Martynie, się opamiętałam. Cóż. To chyba wszystkie sprawy takie ważniejsze.

Nasze TT:

@NouisConda - Martyna.
@Oh1DLuv - Anna.

Jeśli macie jakieś pytania, prośby, lub po prostu macie potrzebę popisać, to walcie śmiało, a postaramy się odpisywać jak najszybciej : >

Cya <3

P.S. Hmm .. Ogółem, notki na bloga dodaję ja, Ania, jednak błagam was, piszcie, żeby Tyna też się bardziej produkowała : > Dziękuję ^-^

niedziela, 6 maja 2012

Powiadomienie.

Na wstępie, cześć. Powiadamiam, w imieniu swoim własnym, oraz Martyny, że blog zostaje zawieszony. Hmm .. dlaczego? Cóż. Jest ponad 6000 wejść, staramy się, ale komentarzy jest tyle, co kot napłakał, jak nie mniej. Jest nam z tego powodu cholernie przykro, ale nie będziemy się użalać. Jeśli czytacie, to komentarz by się przydał. JEDEN komentarz. To nie jest wiele. Kilka minut i już, a nas to motywuje. Ech, nie wiemy, kiedy powrócimy na tego bloga. Zobaczymy.


+ Chciałam zaprosić na mojego drugiego bloga. Prolog jest już. *Link do bloga* - Fajnie byłoby, gdyby ktoś czytał i KOMENTOWAŁ.
Cześć.

O mnie

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.