poniedziałek, 18 czerwca 2012

Seventh chapter, Pt. 3


* Perspektywa Zayna *
Po ostatnich kilku burzliwych dniach wraz z Niallem i Allanem postanowiliśmy odpocząć wyjeżdżając gdzieś. Niestety nie mięliśmy pomysłu dokąd. Budząc się rano blondyna już nie było obok, co lekko mnie zdziwiło, bo lubił spać i wstawał gdy ja byłem już po śniadaniu. Przeciągając się wyszedłem z pokoju. Na dole zastałem chłopaków grających w szachy (?). Nie wiedziałem skąd Irlandczyk znał taką dziedzinę sportu, ale wolałem w to nie wnikać. Przywitałem się i poszedłem na kuchni w celu zrobienia kawy. Zalewając wrzątkiem czarne nasiona, usłyszałem ciche tuptanie. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego skarba.
- Wiem gdzie możemy pojechać .. – Zaczął temat siadając na blacie szafki.
- No właśnie. Musimy zmienić plany – Mina Nialla od razu się zmieniła – Wczoraj dzwonił Harry. Powiedział, że wylądował na jakiejś wsi i mamy po niego przyjechać. Za bardzo nie wiem jak i dlaczego. Nic nie wspominał o Eleonor ani o Lou. – Powiedziałem upijając łyk gorącej kawy. Delikatnie poparzyłem sobie język. Aby wystudzić, zacząłem dmuchać w parzącą ciecz.
- To niestety będzie musiał przedłużyć swój pobyt – Sięgnął po jabłko i wrócił na miejsce. Kolejne zdania mówił z pełną buzią – Zapowiedziałem nas u moich rodziców. Jutro mamy być w Irlandii. A Harremu taki wypad na wieś dobrze zrobi. Napisz mu sms’a, że przyjedziesz za kilka dni. – Uśmiechnął się w  ten jego niewinny sposób.
- Jak do Twoich rodziców ? Przecież tylko Twoja mama wie, a co z resztą ? – Bałem się, że rodzina blondyna, znienawidzi nas. – A co z Allanem ?
- O nic się nie martw. – Wstał i cmoknął mnie delikatnie w policzek. – Wracam do gry. Młody mnie ogrywa. Co za wstyd, co za wstyd. – Mówił wychodząc z kuchni i kierując się do salonu. Jego ręce latały we wszystkiego strony z udawanym oburzeniem.
Sięgnąłem po telefon i napisałem do Harrego.
„ Przepraszam, ale przez najbliższe dni nie dam rady. Mam nadzieje, że wytrzymasz i sobie poradzisz”.
Wcisnąłem przycisk „wyślij”. Wziąłem kubek i poszedłem przyglądać się grze chłopaków. Nie wiedziałem, że brat ma taki talent.
Resztę dnia spędziliśmy spokojnie. Leniuchowaliśmy oglądając seriale, grając w gry, lub po prostu słuchając muzyki. Najważniejsze było to, że spędziliśmy te kilka godzin w trójkę.
Niall już dawno zarezerwował bilety. Wylot był z rana. Uśmiechnąłem się na myśl o radości Allana. W końcu, to będzie jego pierwsza przygoda z samolotem. Odwróciłem się i wtuliłem w lekko pochrapującego blondyna. Po chwili sam usnąłem.

Przeprawa minęła szybko. Powiększone źrenice Allana bardzo mnie satysfakcjonowały. Młody już dawno się tak nie cieszył. Powinienem mu już dawno zapewnić takie atrakcje. Do Mullingar lecieliśmy przez pół godziny. Miasto Nialla, było piękne. Nigdy nie byłem w Irlandii, ale wiem, że to nie był mój ostatni pobyt tutaj. Obaj złapaliśmy chłopca za ręce i ruszyliśmy w kierunku domu. Stojąc przed drzwiami, miałem wielką gule w gardle. Otworzyła uśmiechnięta, niska kobieta. Mój skarb miał te same rysy twarzy co ona. Uścisnęła najpierw swojego syna, następnie mnie. Była pozytywną osobą. Akceptowała inność Nialla i w niczym jej ona nie przeszkadzała. Po przywitaniu nas, kucnęła do malca i zaczęła z nim rozmawiać. Chłopiec miał cały czas uśmiech na twarzy. Szczęście od niego promieniowało. Kobieta po kilku minutach wstała i zwróciła się do syna.
- Nie byłam w stanie powiedzieć o tym tacie i Gregowi.– Popatrzyła z nadzieją na blondyna -To Wy musicie im powiedzieć. I spodziewajcie się kiepskiej reakcji. W tej chwili kolana się pode mną ugięły. Mama Nialla zaprosiła nas do środka. W przedpokoju stali dwaj mężczyźni, którzy patrzyli na nas „z ukosa”.
- Witaj synu. Myślałem, że przyjedziesz z dziewczyną, a nie z kolegą. – Przytulił go. Mama chłopaka zabrała Allana do kuchni. Wiedziała co się zaraz wydarzy. Nie chciała, by malec był świadkiem takich scen.
- Tato, tylko, że ... – złapał się za kark – To ktoś więcej niż kolega czy przyjaciel. Zayn to mój chłopak. Kocham go i mam nadzieje, że uszanujesz moją decyzje. – Powiedział, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Momentalnie mężczyzna odsunął się od syna. Z głuchej ciszy wyrwał wszystkich śmiech Grega. Niall, zawsze uważał go za przyjaciela, ale jego reakcja nie była przyjemna. Stałem tam i czułem się jak nagie dziecko na boisku szkolnym. To było dobre porównanie. Czułem się wyśmiany.
- Gratuluję Nialler. Zawsze robiłeś wstyd rodzinie, ale żeby być pedałem ? – Wybuchnął chóralnym śmiechem. Widziałem łzy w oczach Irlandczyka. Greg imponował młodszemu bratu i dobrze o tym wiedział, Od małego Niall go naśladował, chciał być jak on, chciał jego akceptacji. Za każdym razem zostawał wyśmiany przez brata lub jego znajomych. Szydzili i obrażali go nazywając „Leprachunem” czy „Rudzielcem”. To przez to Niall farbował włosy, stawał się inny. Nie był sobą. A stosunki z bratem poprawiły się dopiero wtedy kiedy blondyn został przydzielony do zespołu. Teraz stał i patrzył jak traci wszystko. Ojciec z którym lubił łowić ryby, nigdy nie popatrzy na niego z dumą. Od tej chwili będzie się nim brzydził. A Greg .. Nigdy by się nie spodziewał, ze wróci ten stary brat sprzed roku, że znów zrówna go z ziemią.
Czerwone, nadęte policzki i szkliste oczy mówiły, że Niall zaraz wybuchnie. Brat zbliżył się do niego twarzą.
- Wybieraj, albo ten pedał i dziecko, albo rodzina. Zapomnimy, że kiedykolwiek to się wydarzyło i będzie jak dawniej – mówił przyciszonym głosem, przez zaciśnięte zęby. Chłopak odepchnął go od siebie i ruszył po schodach do góry, zapewnię do swojego pokoju. Płakał. Cholernie cierpiał, Mama widząc to wszystko z progu drzwi kuchennych, ruszyła za chłopakiem krzycząc przez łzy jego imię. Stanęła w pół kroku i odwróciła się do starszego Horana. Przez zęby wysyczała „Wstydź się ! Nie tak Cię wychowałam”.
A ja stałem. Po prostu stałem, Burza myśli i emocji przeszywała moje ciało. Chciałem go pocieszyć, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak dziwak, jak wyrzutek. Bezradnie zakryłem twarz dłońmi i zacząłem szlochać.
- Allan. – Zawołałem cicho. Chłopiec wyłonił się z progu drzwi. Był przestraszony, Na pewno słyszał całe zdarzenie. W końcu dzieliła nas tylko jedna cienka ściana. Wystawiłem rękę w jego kierunku, dając znak, żeby podszedł. Spuścił głowę i przyszedł łapiąc moją dłoń. Pociągnąłem go za sobą. Wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami. Ruszyłem z bratem w nieznaną stronę. Nigdy więcej nie zadam takiego bólu temu malcu. Objąłem go ramieniem i przyciągnąłem go siebie. Chciałem by był szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. Nikt nie wiedział ile mu jeszcze zostało życia ...

* Perspektywa Nialla *

Co innego mogłem zrobić ? Uciekłem. Stchórzyłem. Mam mętlik w głowie. Zawsze uważałem Grega za osobę tolerancyjną. Myliłem się. Był zwykłym, nieczułym chujem. Myślałem, że jest moim przyjacielem .. Że mnie kocha i mogę na niego liczyć, Niestety, nie był tym wyimaginowanym, idealnym bratem. Ledwo dobiegłem do drzwi, gdy moja mama mnie zatrzymała.
- Synku ... – Powiedziała czule, przyciągając mnie bliżej. Schowałem głowę w jej zagłębieniu. Płakałem. Ona też. To była jedyna osoba z mojej rodziny, która akceptowała mnie takiego jakim jestem i nie kazała mi się zmieniać. Kochałem ją. Od małego była moją najlepszą przyjaciółką. I nawet w takiej trudnej sytuacji jak teraz mogę na nią liczyć. – Kochanie, on tego nie chciał. – Wyszeptała mi do ucha.
- Greg mnie nienawidzi. A ja naprawdę kocham Zayna i Allana. – Podniosłem głowę, żeby spojrzeć jej w oczy. Położyła delikatnie dłoń na moim policzku i opuszkami palców otarła mi łzy z policzków. – Wiem. – Nadal szeptała.
- Allan jest chory. Poważnie chory.  – Powiedziałem cicho.
Mama usiadła na brzegu łóżka i pociągnęła mnie za rękaw, bym oklapł koło niej.
- Co mu jest ? – Zapytała niepewnie. W jej oczach było widać było strach. Bała się odpowiedzi.
- Ma problemy z sercem. Ostatnie badania były pozytywne, ale od niedawna All zaczął się skarżyć. Boje się ... Gdy go zabraknie ... Zayn sobie nie poradzi. Chciałem im zapewnić miły, rodzinny wypad, żebyśmy trochę odpoczęli. Nie wiedziałem, że to się tak skończy. – Nie odpowiedziała nic. Wie, że nie lubię banalnego „wszystko będzie dobrze”.
- Czemu Allan nie jest z rodzicami ? – zapytała niepewnie.
- Zayn miał małą patologię w domu. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać. Wiem tyle, że nie chcę znać matki. A ojciec ... – Nie dokończyłem. Niedawno Zayn powiedział co się działo w jego dzieciństwie. Było jeszcze za wcześnie, by powiedzieć o tym mojej rodzicielce. Na szczęście nie pytała o nic więcej. – Idź. – Powiedziała nagle. Na co uniosłem brew. – Idź ich szukać. Widzę, że są dla ciebie całym światem. A ja przez ten czas porozmawiam z tatą i Gregiem. – Wstałem i szybko zerwałem się do drzwi przy których się zatrzymałem. Wróciłem i pocałowałem mamę w policzek. – Kocham Cię. – Powiedziałem. Będąc już na schodach usłyszałem „Ja Ciebie też, synku”. Zbiegłem na dół. Na szczęście nikt nie stanął mi na drodze. Biegłem. Sam nie wiem dokąd. Musiałem ich znaleźć. Nawet gdybym musiał szukać ich do jutro. Musiałem ....





*          *          *

Tak, to już ostatnia część tego rozdziału. Szukuję się wiele akcji. W tym rozdziale Anna się leniła i postanowiłam ją wyręczyć i napisać Zialla za nią. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam ! Już nigdy nie zabiorę jej żadnego rozdziału bo spieprzyłam po całości. Poświęcę się Larryemu. A co do Larryego ... Wiele z Was dopomina się pod rozdziałami o Hazz i Lou o Zialla. Jest mi trochę przykro, gdy widzę tego typu komentarze. Wiem, że Anny Ziall jest wyjątkowy, ale mam skrytą nadzieję, że Larryego również tak umiłujecie i pokochacie ;). Obiecuję, ze będę się starać , aby się wam podobało.
Jeśli chcecie się dowiedzieć o nowych rozdziałach albo jak nam idzie pisanie to podaje tt @NouisConda. Do następnego <3 – Martyna


Przepraszam bardzo, ze się w tym rozdziale w ogóle nie udzielałam, ale coś ostatnio się mnie wena nie trzyma. Tak na marginesie to cześć Iza. Tak trochę jest już po wtorku więc możesz nas dorwać. Chcieliście Zialla to macie Zialla. – Anna.

11 komentarzy:

  1. A teraz witajcie, to ja, Wasza najwiękasza fanka. Po pierwsze chcę powiedzieć/napisać, żeby nie było niedomówień, że jestem oczarowana, a jednocześnie zdruzgotana zachowaniem rodziny Nialla, jak i samym faktem, że oboje cierpią. W dodatku Allan jest taki mały, a tyle już przeszedł. Ogólnie to porpstu niewiem co mam powiedzieć, bardzo mi się podoba. I tak Martyna, kocham Twojego Larrego, więc o nic się nie martw i pisz, bo się doczekać nie mogę jak to się wszystko potoczy z Lou i Hazz. Masz ogromny talent i jeśli ktoś pisze, że czeka na Zialla, to mam ochote go znaleźć i zrobić krzywdę. Jak się czyta to wszystko i trzeba dziękować tym dwóm dziewczynom, za to, że udzieliły swojego geniuszu twórczego. A i na koniec Anna, cześć, i jeśli tak bardzo Ci się śpieszy do śmierci to wiesz :) nawet nie wiesz co ja tu przeżywałam kiedy co dziennie odkładaliście publikację tej cześci, czułam jakby mi serce wyrwali, zabrali tlen z płuc. No wiec mam nadzieje, że kolejne rozdziały będą się ukazywać w miarę regularnie. Pozdrawiam i całuje IzaaMalik <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuh, uhuh! Wspominałam już może, że Cię kocham? Nie? To w takim razie, kocham Cię. W każdym bądź razie, baardzo przepraszam w imieniu swoim, jak i współmałżonki, ale tak już wyszło. Nie będziemy obiecywać nic w związku z kolejnym rozdziałem, więc wybacz :> Co do tej śmierci, to może nie tak śpieszy, ale także tego, no :)
      - Ania xx.

      Usuń
  2. Wcale nie spieprzyłaś tego rozdziału. Ja kocham zarówno Ziall'a w wykonaniu Anny i Larry'ego w wykonaniu Martyny. Dziewczyny jesteście wspaniale. Dziękuje wam za wszystkie napisane dla nas rozdziały. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No to się narobiło. Po pierwsze to chcę oznajmić, że wcale nie spieprzyłaś tego rozdziału i bardzo dobrze, że go napisałaś, bo już nie mogłam.. ;d Codziennie zaglądałam na ten blog i nic się nie pojawiało, a jakie było moje zdziwienie kiedy w końcu patrzę, a tu nn. Jest super! Mimo, że rodzina Niallera okazała się być mega do dupy - nie licząc matki. Cholernie jest mi szkoda Allana :/ Biedaczek.. a jeszcze bardziej jest mi szkoda Zayn'a. Obawiał się najgorszego i no to się spełniło. No ja bym takiej rodzinie podziękowała.. niech sobie idą w uj ;d
    Aha i takie małe sprostowanie - nie to, że nie lubię twojego Larrego, bo go uwielbiam!! Ale po prostu bardziej kocham Ziall'a. Nie chodzi o to, że jedna z was pisze lepiej/gorzej od drugiej - bo to nie prawda. Ziall to mój ulubiony bromance i dlatego mogę czasem napisać tak, a nie inaczej. Ale uwierz mi na słowo. Wszystkie wasze rozdziały czytam z takim samym zapałem czy to Larry czy kto inny ;) No i oczywiście standardowe: nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;) Amen, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny.(: Szkoda, że trzeba było tak długo czekać, ale opłaciło się.. Naprawdę super rozdział i chociaż bardzo jestem zawiedziona reakcją rodziny Horan to mam nadzieję, że jednak wszystko będzie w miarę OK. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że będzie w nim o dziejach Larrego jak i Zialla.. Taie połączenie. Hah. Dziewczyny macie naprawdę wielki talent. Pozdrawiam Anka.x.D. Do następnego. (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Macie świetny nagłówek. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny, już tyle czekam na nowe opowiadanie! -,-
    Ni marnujcie talentu i piszcie dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy następny??
    Genialne jesteście i super się to czyta. Dlatego proszę dodajcie :))

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.