wtorek, 21 sierpnia 2012

Imagin z Edarry'm.

Edarry, Część Pierwsza.


Wiele się zmieniło przez te trzy lata. Wreszcie znalazłem studio nagraniowe i ludzi, którzy mnie wypromowali. Moje dotychczasowe życie zmieniło się o 180 stopni. Fani, nagrania, trasy, wywiady, występy. Wszystko w szybkim tempie. Zdecydowanie za szybkim. Bez czasu dla rodziny i przyjaciół. Teraz po półtorarocznej trasie po USA, wróciłem do mojego ukochanego Londynu. Choć, w moim sercu wciąż tkwiło Holmes Chapel. Moje rodzinne miasto.
-         Kurde, stęskniłem się za tym cholernie wilgotnym powietrzem. – Powiedziałem sam do siebie, wychodząc z samolotu. Słyszałem piski i krzyki fanów. Sięgnąłem do kieszeni po mazak. Wiedziałem co mnie czeka. Podpisy, zdjęcia, rozmowy, ale przyznam – kocham to. Długo nie trzeba było czekać. Duża ilość ludzi otoczyła mnie. Na twarzach ochroniarzy zobaczyłem  przeróżne emocje. Bali się takich bliskich relacji z fanami. To była ich praca, zresztą ja im tego nie ułatwiałem. Z każdym z tych ludzi chciałem porozmawiać, przytulić. Przecież to dzięki nim tu jestem. Błądziłem wzrokiem wśród tłumu, gdy moją uwagę przykuł chłopak, stojący na poboczu. Jak gdyby nie uczestniczył w całej tej sytuacji. Jego postawa mi kogoś przypominała, lecz nie mogłem sobie uświadomić kogo. Na dodatek nie widziałem jego twarzy. Zacząłem się przepychać obok niego. Opętało mnie dziwne uczucie. Byłem pewien, że go znam. Zmrużyłem oczy, żeby lepiej się przyjrzeć. Za duża bluza, która zwyczajnie na nim wisiała i kaptur, utrudniały mi całą sprawę. Gdy stanąłem przy nim na wyciągnięcie ręki, nawet na mnie nie spojrzał. Poczułem, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Te zielone tęczówki i dołeczek w lewym policzku, to nie mógł być nikt inny, jak Harry. Ale gdzie się podziały jego piękne, miękkie brązowe loki? Spod kaptura nie wystawało nic. Ani jeden włos.
-         HARRY! – Zawołałem, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę, ale on dalej patrzył na inny punkt.
-         Gratuluję, Ed. – Wychrypiał. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili przypomniało mi się, dlaczego nasza przyjaźń się rozpadła i szczerze zrobiło mi się głupio. Nagle cały ten tłum znikł. Liczył się tylko Harry. Widziałem tylko jego. – Spełniasz NASZE marzenia. – Kontynuował. Uśmiechnął się gorzko i podrapał się po nasadzie nosa. W kąciku jego oka zobaczyłem łzę.
-         Przecież wiesz, że nie chciałem, aby tak to się potoczyło. – Zrobiłem krok ku niemu. W tej chwili spojrzał na mnie. Nie zauważyłem w jego oczach złości. Bardziej było to rozżalenie.
-         Zostawiłeś mnie! Nie odzywałeś się przez trzy lata. – Jego policzek był wilgotny. – To nie były łatwe lata dla mnie. – Ukrył twarz w dłoniach. Płakał ..
-         Harry ... – Wyciągnąłem rękę, aby przyciągnąć go do siebie, lecz wyrwał mi się.
-         Zostaw. – Warknął i odsunął się.  – Nie przyszedłem tu, by wypłakiwać Ci się na ramieniu, czy odświeżać naszą przyjaźń. Jej już nie ma. Pogrzebałeś ją trzy lata temu. – Przeszywał mnie wzrokiem.
-         To czemu tu jesteś? – Zapytałem łagodnie.
-         Chciałem Ci pogratulować i Cię zobaczyć. – Spuścił wzrok. Szukał czegoś w torbie.
-         Masz. – Podał w moją stronę dość wygnieciony zeszyt.
-         Co to? – Wziąłem od niego „prezent”.
-         Mój dziennik. Pisałem to, żebyś miał świadomość co czuję i że Cię pamiętam. Zresztą. Przeczytasz, zrozumiesz i dowiesz się wielu spraw. – Poprawił kaptur. - A teraz żegnaj, Eddy. – Odwrócił się i odszedł, znikając w tłumie. Chciałem krzyczeć jego imię, by się zatrzymał, ale gula w gardle mnie powstrzymała. Przyciągnąłem zeszyt do piersi .. „Przeczytam” – Pomyślałem i obiecałem w myślach. Już chciałem się za to brać, gdy nagle to wszystko wróciło.  Tłum, piski, rozwścieczeni ochroniarze, menadżer.
-         Ed, musimy już jechać. – Ktoś z ekipy mówiąc to, złapał mnie za łokieć i prowadził w stronę wyjścia z lotniska. Pogłębiłem mój uścisk zeszytu. Był teraz dla mnie najważniejszy. Przepych trwał dość długą i ciasną chwilę, aż w końcu znalazłem się w samochodzie. Położyłem notes na kolanach i otworzyłem pierwszą stronę ..



Witam. Tu Martyna ;) Już się tłumacze. Nie wzięłam się jeszcze za Larry’ego, za co bardzo przepraszam, ale wena mnie opuściła. W zamian dodaję początek imagina o Edarry’m. Mam nadzieję, że spodoba się Wam ta historia. Spodziewajcie się jeszcze dwóch części.
Enjoy ^^
Btw. Anna czuję się zmęczona, ponieważ (ponoć) za szybko dyktuję, a to ONA przepisywała. – Szczerze współczuję jej. 

4 komentarze:

  1. O tego się nie spodziewałam! Znaczy nie spodziewałam się takiego połaczenia. Nigdy czegoś podobnego nie czytałam i jestem zachwycona. Czekam na więcej, blągam tylko nie katuj mnie każąc czekać, bo do tego macie obie talent ^^ Więc jestem pod wrażeniem, czekam na więcej i chcę LARREGO!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :)
    I przykro że chcecie to skończyć :(
    Lubie to jak piszecie a ten imagin jest interesujący piszcie dalej plisss :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny imagin szkoda że chcecie to skończyć :((

    OdpowiedzUsuń

O mnie

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.