sobota, 25 sierpnia 2012

Aut.

Witam. Z tej strony Martyna. Jest mi dość przykro, że tzn. Bonus się nie przyjął i jest zaledwie jeden komentarz. Również do ostatniego rozdziału nie byliście hojni w sprawie komentarzy. Może uznacie to za głupie, ale te komentarze i wasza opinia, nawet ta negatywna, mobilizuje i to cholernie bardzo mobilizuje. Powoli obydwie się wypalamy i nie mamy pomysłów, bo nikt nie docenia naszych starań. Jest nam strasznie przykro i jesteśmy zawiedzione. Z początku starałyśmy się, spędzałyśmy godziny nad kartką papieru, a potem na przepisywaniu tego tutaj. Teraz, po prostu, nam się nie chcę. Nie znamy waszych opinii. Nie wiemy co chcielibyście zmienić, albo cokolwiek. Jedno miłe słowo lub kilka mniej miłych... Statystyki są jak dla nas dobre, bo cały czas rosną, ale co się stało, że opuściliście komentowanie ? Osobiście wypaliłam się i nie wiem kiedy pojawi się Larry .. Miałam pomysł i wszystko było już zaplanowane, ale teraz myślę, że nie mam dla kogo tego pisać, a pisanie samej dla siebie lub dla Anny nie jest przyjemnym zajęciem. Chyba nie mam już nic do dodanie ... Jeśli poprzednie posty skomentuję więcej niż 10 osób, powrócimy do pisanie. Jak nie ... Zostawiamy tą historię nie dokończoną i w cholerę z nią ... Tak, może to głupie i odbierzecie to jako szantaż i wypniecie się na nas, ale chcemy mieć pewność, że komuś na tym opowiadaniu zależy. To chyba tyle ode mnie. Mogę jeszcze dodać, że jest mi smutno i jestem rozczarowana ... Cóż. Cyaa <3
btw. Zmieniłam nazwę na TT ---> VasHappenin_x_


A Teraz Coś Ode Mnie, Anny. Dobra, Rozumiem. Nie Jesteśmy Jakimiś Świetnymi Pisarkami, Ale Po Prostu Miałyśmy Pomysł, Który Nie Był Taki Najgorszy, Ale Teraz Nie Ma To Jakiegokolwiek Sensu, Ponieważ Nie Mamy Dla Kogo Pisać. Ach, Przepraszam. Jest Iza, Którą Kocham Bardzo, Bardzo Mocno, Ale Jej Możemy Pokazać To Na Realu, Bądź Wysłać Chociażby Na Fb. Tylko Ona Pokazuje, Że Czyta Nasze Wypociny, Dlatego Jesteśmy Jej Cholernie Wdzięczne. Tak Jak Napisała Martyna, Jeśli Wykażecie Się Tym, Że Czytacie - Będziemy Pisać Dalej, A Nawet Przyłożymy Się Jeszcze Bardziej. Jeśli Jednak Nie - To Zostawiamy Historię Allana, Zayna, Nialla I Reszty W Pizdu, Za Przeproszeniem. To Raczej Tyle Ode Mnie. Mój Tłiter Się Nie Zmienił I Cóż - Powróciłam Na Niego. (Oh1DLuv).
Mam Nadzieję, Że Kogoś To Zainteresuje I Coś Się Zmieni. Dobranoc.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Imagin z Edarry'm.

Edarry, Część Pierwsza.


Wiele się zmieniło przez te trzy lata. Wreszcie znalazłem studio nagraniowe i ludzi, którzy mnie wypromowali. Moje dotychczasowe życie zmieniło się o 180 stopni. Fani, nagrania, trasy, wywiady, występy. Wszystko w szybkim tempie. Zdecydowanie za szybkim. Bez czasu dla rodziny i przyjaciół. Teraz po półtorarocznej trasie po USA, wróciłem do mojego ukochanego Londynu. Choć, w moim sercu wciąż tkwiło Holmes Chapel. Moje rodzinne miasto.
-         Kurde, stęskniłem się za tym cholernie wilgotnym powietrzem. – Powiedziałem sam do siebie, wychodząc z samolotu. Słyszałem piski i krzyki fanów. Sięgnąłem do kieszeni po mazak. Wiedziałem co mnie czeka. Podpisy, zdjęcia, rozmowy, ale przyznam – kocham to. Długo nie trzeba było czekać. Duża ilość ludzi otoczyła mnie. Na twarzach ochroniarzy zobaczyłem  przeróżne emocje. Bali się takich bliskich relacji z fanami. To była ich praca, zresztą ja im tego nie ułatwiałem. Z każdym z tych ludzi chciałem porozmawiać, przytulić. Przecież to dzięki nim tu jestem. Błądziłem wzrokiem wśród tłumu, gdy moją uwagę przykuł chłopak, stojący na poboczu. Jak gdyby nie uczestniczył w całej tej sytuacji. Jego postawa mi kogoś przypominała, lecz nie mogłem sobie uświadomić kogo. Na dodatek nie widziałem jego twarzy. Zacząłem się przepychać obok niego. Opętało mnie dziwne uczucie. Byłem pewien, że go znam. Zmrużyłem oczy, żeby lepiej się przyjrzeć. Za duża bluza, która zwyczajnie na nim wisiała i kaptur, utrudniały mi całą sprawę. Gdy stanąłem przy nim na wyciągnięcie ręki, nawet na mnie nie spojrzał. Poczułem, jakby ktoś wylał na mnie wiadro zimnej wody. Te zielone tęczówki i dołeczek w lewym policzku, to nie mógł być nikt inny, jak Harry. Ale gdzie się podziały jego piękne, miękkie brązowe loki? Spod kaptura nie wystawało nic. Ani jeden włos.
-         HARRY! – Zawołałem, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę, ale on dalej patrzył na inny punkt.
-         Gratuluję, Ed. – Wychrypiał. W pierwszej chwili nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili przypomniało mi się, dlaczego nasza przyjaźń się rozpadła i szczerze zrobiło mi się głupio. Nagle cały ten tłum znikł. Liczył się tylko Harry. Widziałem tylko jego. – Spełniasz NASZE marzenia. – Kontynuował. Uśmiechnął się gorzko i podrapał się po nasadzie nosa. W kąciku jego oka zobaczyłem łzę.
-         Przecież wiesz, że nie chciałem, aby tak to się potoczyło. – Zrobiłem krok ku niemu. W tej chwili spojrzał na mnie. Nie zauważyłem w jego oczach złości. Bardziej było to rozżalenie.
-         Zostawiłeś mnie! Nie odzywałeś się przez trzy lata. – Jego policzek był wilgotny. – To nie były łatwe lata dla mnie. – Ukrył twarz w dłoniach. Płakał ..
-         Harry ... – Wyciągnąłem rękę, aby przyciągnąć go do siebie, lecz wyrwał mi się.
-         Zostaw. – Warknął i odsunął się.  – Nie przyszedłem tu, by wypłakiwać Ci się na ramieniu, czy odświeżać naszą przyjaźń. Jej już nie ma. Pogrzebałeś ją trzy lata temu. – Przeszywał mnie wzrokiem.
-         To czemu tu jesteś? – Zapytałem łagodnie.
-         Chciałem Ci pogratulować i Cię zobaczyć. – Spuścił wzrok. Szukał czegoś w torbie.
-         Masz. – Podał w moją stronę dość wygnieciony zeszyt.
-         Co to? – Wziąłem od niego „prezent”.
-         Mój dziennik. Pisałem to, żebyś miał świadomość co czuję i że Cię pamiętam. Zresztą. Przeczytasz, zrozumiesz i dowiesz się wielu spraw. – Poprawił kaptur. - A teraz żegnaj, Eddy. – Odwrócił się i odszedł, znikając w tłumie. Chciałem krzyczeć jego imię, by się zatrzymał, ale gula w gardle mnie powstrzymała. Przyciągnąłem zeszyt do piersi .. „Przeczytam” – Pomyślałem i obiecałem w myślach. Już chciałem się za to brać, gdy nagle to wszystko wróciło.  Tłum, piski, rozwścieczeni ochroniarze, menadżer.
-         Ed, musimy już jechać. – Ktoś z ekipy mówiąc to, złapał mnie za łokieć i prowadził w stronę wyjścia z lotniska. Pogłębiłem mój uścisk zeszytu. Był teraz dla mnie najważniejszy. Przepych trwał dość długą i ciasną chwilę, aż w końcu znalazłem się w samochodzie. Położyłem notes na kolanach i otworzyłem pierwszą stronę ..



Witam. Tu Martyna ;) Już się tłumacze. Nie wzięłam się jeszcze za Larry’ego, za co bardzo przepraszam, ale wena mnie opuściła. W zamian dodaję początek imagina o Edarry’m. Mam nadzieję, że spodoba się Wam ta historia. Spodziewajcie się jeszcze dwóch części.
Enjoy ^^
Btw. Anna czuję się zmęczona, ponieważ (ponoć) za szybko dyktuję, a to ONA przepisywała. – Szczerze współczuję jej. 

wtorek, 31 lipca 2012

Eighth chapter.


*perspektywa Zayna*

Ponownie spojrzałem na chłopca. Widać było, że jest już zmęczony, jednak szedł zawzięcie .. Stanąłem naprzeciw niego, następnie kucnąłem. Przetarł dłonią swoje napuchnięte oczy. Wziąłem go na ręce i kontynuowałem wędrówkę.
- Zayn, gdzie idziemy? – Dotarł do mnie jego cichy głos. Westchnąłem pod nosem.
- Nie wiem, braciszku. Nie wiem gdzie jesteśmy, dokąd idziemy, nie wiem też, gdzie jest Niall.  Nie mam pojęcia, czy dalej jest w domu, czy może nie ..  – Na moje słowa, malec przytulił się do mnie jeszcze mocniej.
- Ale Ty mnie nie zostawisz, prawda Zayn? – Allan zadał mi kolejne pytane, na co przystanąłem i ponownie postawiłem chłopca na ziemi. Delikatnie złapałem go za ramiona i ucałowałem jego czoło.
- Obiecuję Ci to. – Posłałem mu niewielki uśmiech. Po jego policzkach znów pociekły łzy. – Ej, ale nie płacz. Będzie dobrze, zobaczysz. – Starłem z jego policzka niewielkie krople, po czym ruszyliśmy dalej.

*perspektywa Nialla*

Szukałem ich. Jedna godzina, druga, nic. Ani śladu .. Martwiłem się. Tak cholernie się martwiłem. Po raz kolejny chwyciłem telefon i wykręciłem numer Mulata. Sekretarka .. a  co jeśli mały znów źle się poczuł? Może mieli jakiś wypadek? Wymyślałem coraz to gorsze scenariusze. Bałem się. Miałem jednak nadzieję, że nic im nie jest, a  Zayn ma  po prostu wyłączony telefon. Oby .. chciałem ich teraz tak zajebiście mocno przytulić. Powiedzieć, jak bardzo ich kocham. Żeby to, co działo się w domu, to tylko jeden, pieprzony sen ..

*perspektywa Zayna*

Czułem, jak chłopiec ciągnie mnie za rękę. Spojrzałem na niego, następnie zatrzymałem się.
- Zayn, długo jeszcze będziemy tak chodzić? – Zapytał cichutko. – Nie mam już  siły i boli mnie .. – Dodał.
-  Serduszko? – Zapytałem, na  co ten pokiwał tylko głową. Tego się obawiałem. Wziąłem go na  ręce i pokierowałem się z  nim na najbliższą ławkę. Posadziłem go sobie na kolanach, a ten od razu wtulił się w moją pierś. Słyszałem, że zaczyna cicho szlochać, objąłem go jeszcze mocniej i zacząłem gładzić go dłonią po włosach. Miałem nadzieję, że zaraz ból ustąpi, że to tylko ze zmęczenia.

*perspektywa Nialla*

Godziny mijały, a chłopaków tak, jak nie było, tak nie ma. Jednak nie miałem jakiegokolwiek zamiaru wracać. Najpierw trzeba ich znaleźć. Chodziłem, błądziłem wszędzie, pytałem każdego z osobna .. Postanowiłem jednak jeszcze raz  przeszukać park. Było to bardzo dobrym pomysłem, ponieważ po pewnym czasie, na jednej z  ławek ujrzałem postaci.  Podszedłem nieco bliżej. Tak, to oni. Momentalnie, kamień spadł mi z serca. Niemalże podbiegłem do nich. Zauważywszy, że obaj śpią, zacząłem delikatnie szturchać Zayna, by się obudził. Gdy tylko otworzył oczy, od razu zacząłem go przepraszać.
- Niall, spokój .. już, cicho. Przecież to nie Twoja wina, tak? Tylko teraz .. Co będzie z nami? – Zapytał cicho, jakby bał  się odpowiedzi.
- Kocham Cię. Kocham Was obu w sumie ..  i chcę być  z  Wami już na zawsze. – Odpowiedziałem od razu. Nie było się nad czym zastanawiać. Owszem, przykro mi, że tato oraz brat mnie nie akceptują, jednak nie liczyli się oni. Teraz wazne było tylko to, co będzie. Liczyła się tylko przyszłość. Liczyło się zdrowie tego małego chłopca, który właśnie spał w ramionach mojego ukochanego. Zayn właśnie  zaczynał go budzić, jednak bezskutecznie. Mówił do niego, szturchał, zaczął nawet delikatnie potrząsać, dalej brak reakcji.
-  Allan, pobudka .. braciszku. – Mulat stawał się coraz bardziej nerwowy, jak i przerażony zarazem.
-  Czemu on się nie budzi? – Zapytałem prawie  niesłyszalnie. Byłem również przestraszony, jak Zayn.
- Nie wiem Niall, ale to nie wróży nic dobrego. Dzwoń po karetkę ..

*

Przeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeepraszam. Zawaliłam, wybaczcie. Krótkie, wybaczcie. Dawno mnie nie było, wybaczcie. No, a tak w ogóle, to to pisałam ja, Ania :> No,  cóż mogę jeszcze dodać. Nie wiem, kiedy znów się coś tutaj pojawi. Dla osób, które jeszcze nie odwiedzały:

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Seventh chapter, Pt. 3


* Perspektywa Zayna *
Po ostatnich kilku burzliwych dniach wraz z Niallem i Allanem postanowiliśmy odpocząć wyjeżdżając gdzieś. Niestety nie mięliśmy pomysłu dokąd. Budząc się rano blondyna już nie było obok, co lekko mnie zdziwiło, bo lubił spać i wstawał gdy ja byłem już po śniadaniu. Przeciągając się wyszedłem z pokoju. Na dole zastałem chłopaków grających w szachy (?). Nie wiedziałem skąd Irlandczyk znał taką dziedzinę sportu, ale wolałem w to nie wnikać. Przywitałem się i poszedłem na kuchni w celu zrobienia kawy. Zalewając wrzątkiem czarne nasiona, usłyszałem ciche tuptanie. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego skarba.
- Wiem gdzie możemy pojechać .. – Zaczął temat siadając na blacie szafki.
- No właśnie. Musimy zmienić plany – Mina Nialla od razu się zmieniła – Wczoraj dzwonił Harry. Powiedział, że wylądował na jakiejś wsi i mamy po niego przyjechać. Za bardzo nie wiem jak i dlaczego. Nic nie wspominał o Eleonor ani o Lou. – Powiedziałem upijając łyk gorącej kawy. Delikatnie poparzyłem sobie język. Aby wystudzić, zacząłem dmuchać w parzącą ciecz.
- To niestety będzie musiał przedłużyć swój pobyt – Sięgnął po jabłko i wrócił na miejsce. Kolejne zdania mówił z pełną buzią – Zapowiedziałem nas u moich rodziców. Jutro mamy być w Irlandii. A Harremu taki wypad na wieś dobrze zrobi. Napisz mu sms’a, że przyjedziesz za kilka dni. – Uśmiechnął się w  ten jego niewinny sposób.
- Jak do Twoich rodziców ? Przecież tylko Twoja mama wie, a co z resztą ? – Bałem się, że rodzina blondyna, znienawidzi nas. – A co z Allanem ?
- O nic się nie martw. – Wstał i cmoknął mnie delikatnie w policzek. – Wracam do gry. Młody mnie ogrywa. Co za wstyd, co za wstyd. – Mówił wychodząc z kuchni i kierując się do salonu. Jego ręce latały we wszystkiego strony z udawanym oburzeniem.
Sięgnąłem po telefon i napisałem do Harrego.
„ Przepraszam, ale przez najbliższe dni nie dam rady. Mam nadzieje, że wytrzymasz i sobie poradzisz”.
Wcisnąłem przycisk „wyślij”. Wziąłem kubek i poszedłem przyglądać się grze chłopaków. Nie wiedziałem, że brat ma taki talent.
Resztę dnia spędziliśmy spokojnie. Leniuchowaliśmy oglądając seriale, grając w gry, lub po prostu słuchając muzyki. Najważniejsze było to, że spędziliśmy te kilka godzin w trójkę.
Niall już dawno zarezerwował bilety. Wylot był z rana. Uśmiechnąłem się na myśl o radości Allana. W końcu, to będzie jego pierwsza przygoda z samolotem. Odwróciłem się i wtuliłem w lekko pochrapującego blondyna. Po chwili sam usnąłem.

Przeprawa minęła szybko. Powiększone źrenice Allana bardzo mnie satysfakcjonowały. Młody już dawno się tak nie cieszył. Powinienem mu już dawno zapewnić takie atrakcje. Do Mullingar lecieliśmy przez pół godziny. Miasto Nialla, było piękne. Nigdy nie byłem w Irlandii, ale wiem, że to nie był mój ostatni pobyt tutaj. Obaj złapaliśmy chłopca za ręce i ruszyliśmy w kierunku domu. Stojąc przed drzwiami, miałem wielką gule w gardle. Otworzyła uśmiechnięta, niska kobieta. Mój skarb miał te same rysy twarzy co ona. Uścisnęła najpierw swojego syna, następnie mnie. Była pozytywną osobą. Akceptowała inność Nialla i w niczym jej ona nie przeszkadzała. Po przywitaniu nas, kucnęła do malca i zaczęła z nim rozmawiać. Chłopiec miał cały czas uśmiech na twarzy. Szczęście od niego promieniowało. Kobieta po kilku minutach wstała i zwróciła się do syna.
- Nie byłam w stanie powiedzieć o tym tacie i Gregowi.– Popatrzyła z nadzieją na blondyna -To Wy musicie im powiedzieć. I spodziewajcie się kiepskiej reakcji. W tej chwili kolana się pode mną ugięły. Mama Nialla zaprosiła nas do środka. W przedpokoju stali dwaj mężczyźni, którzy patrzyli na nas „z ukosa”.
- Witaj synu. Myślałem, że przyjedziesz z dziewczyną, a nie z kolegą. – Przytulił go. Mama chłopaka zabrała Allana do kuchni. Wiedziała co się zaraz wydarzy. Nie chciała, by malec był świadkiem takich scen.
- Tato, tylko, że ... – złapał się za kark – To ktoś więcej niż kolega czy przyjaciel. Zayn to mój chłopak. Kocham go i mam nadzieje, że uszanujesz moją decyzje. – Powiedział, głośno wypuszczając powietrze z płuc. Momentalnie mężczyzna odsunął się od syna. Z głuchej ciszy wyrwał wszystkich śmiech Grega. Niall, zawsze uważał go za przyjaciela, ale jego reakcja nie była przyjemna. Stałem tam i czułem się jak nagie dziecko na boisku szkolnym. To było dobre porównanie. Czułem się wyśmiany.
- Gratuluję Nialler. Zawsze robiłeś wstyd rodzinie, ale żeby być pedałem ? – Wybuchnął chóralnym śmiechem. Widziałem łzy w oczach Irlandczyka. Greg imponował młodszemu bratu i dobrze o tym wiedział, Od małego Niall go naśladował, chciał być jak on, chciał jego akceptacji. Za każdym razem zostawał wyśmiany przez brata lub jego znajomych. Szydzili i obrażali go nazywając „Leprachunem” czy „Rudzielcem”. To przez to Niall farbował włosy, stawał się inny. Nie był sobą. A stosunki z bratem poprawiły się dopiero wtedy kiedy blondyn został przydzielony do zespołu. Teraz stał i patrzył jak traci wszystko. Ojciec z którym lubił łowić ryby, nigdy nie popatrzy na niego z dumą. Od tej chwili będzie się nim brzydził. A Greg .. Nigdy by się nie spodziewał, ze wróci ten stary brat sprzed roku, że znów zrówna go z ziemią.
Czerwone, nadęte policzki i szkliste oczy mówiły, że Niall zaraz wybuchnie. Brat zbliżył się do niego twarzą.
- Wybieraj, albo ten pedał i dziecko, albo rodzina. Zapomnimy, że kiedykolwiek to się wydarzyło i będzie jak dawniej – mówił przyciszonym głosem, przez zaciśnięte zęby. Chłopak odepchnął go od siebie i ruszył po schodach do góry, zapewnię do swojego pokoju. Płakał. Cholernie cierpiał, Mama widząc to wszystko z progu drzwi kuchennych, ruszyła za chłopakiem krzycząc przez łzy jego imię. Stanęła w pół kroku i odwróciła się do starszego Horana. Przez zęby wysyczała „Wstydź się ! Nie tak Cię wychowałam”.
A ja stałem. Po prostu stałem, Burza myśli i emocji przeszywała moje ciało. Chciałem go pocieszyć, ale nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak dziwak, jak wyrzutek. Bezradnie zakryłem twarz dłońmi i zacząłem szlochać.
- Allan. – Zawołałem cicho. Chłopiec wyłonił się z progu drzwi. Był przestraszony, Na pewno słyszał całe zdarzenie. W końcu dzieliła nas tylko jedna cienka ściana. Wystawiłem rękę w jego kierunku, dając znak, żeby podszedł. Spuścił głowę i przyszedł łapiąc moją dłoń. Pociągnąłem go za sobą. Wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami. Ruszyłem z bratem w nieznaną stronę. Nigdy więcej nie zadam takiego bólu temu malcu. Objąłem go ramieniem i przyciągnąłem go siebie. Chciałem by był szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy. Nikt nie wiedział ile mu jeszcze zostało życia ...

* Perspektywa Nialla *

Co innego mogłem zrobić ? Uciekłem. Stchórzyłem. Mam mętlik w głowie. Zawsze uważałem Grega za osobę tolerancyjną. Myliłem się. Był zwykłym, nieczułym chujem. Myślałem, że jest moim przyjacielem .. Że mnie kocha i mogę na niego liczyć, Niestety, nie był tym wyimaginowanym, idealnym bratem. Ledwo dobiegłem do drzwi, gdy moja mama mnie zatrzymała.
- Synku ... – Powiedziała czule, przyciągając mnie bliżej. Schowałem głowę w jej zagłębieniu. Płakałem. Ona też. To była jedyna osoba z mojej rodziny, która akceptowała mnie takiego jakim jestem i nie kazała mi się zmieniać. Kochałem ją. Od małego była moją najlepszą przyjaciółką. I nawet w takiej trudnej sytuacji jak teraz mogę na nią liczyć. – Kochanie, on tego nie chciał. – Wyszeptała mi do ucha.
- Greg mnie nienawidzi. A ja naprawdę kocham Zayna i Allana. – Podniosłem głowę, żeby spojrzeć jej w oczy. Położyła delikatnie dłoń na moim policzku i opuszkami palców otarła mi łzy z policzków. – Wiem. – Nadal szeptała.
- Allan jest chory. Poważnie chory.  – Powiedziałem cicho.
Mama usiadła na brzegu łóżka i pociągnęła mnie za rękaw, bym oklapł koło niej.
- Co mu jest ? – Zapytała niepewnie. W jej oczach było widać było strach. Bała się odpowiedzi.
- Ma problemy z sercem. Ostatnie badania były pozytywne, ale od niedawna All zaczął się skarżyć. Boje się ... Gdy go zabraknie ... Zayn sobie nie poradzi. Chciałem im zapewnić miły, rodzinny wypad, żebyśmy trochę odpoczęli. Nie wiedziałem, że to się tak skończy. – Nie odpowiedziała nic. Wie, że nie lubię banalnego „wszystko będzie dobrze”.
- Czemu Allan nie jest z rodzicami ? – zapytała niepewnie.
- Zayn miał małą patologię w domu. Nigdy nie chciał o tym rozmawiać. Wiem tyle, że nie chcę znać matki. A ojciec ... – Nie dokończyłem. Niedawno Zayn powiedział co się działo w jego dzieciństwie. Było jeszcze za wcześnie, by powiedzieć o tym mojej rodzicielce. Na szczęście nie pytała o nic więcej. – Idź. – Powiedziała nagle. Na co uniosłem brew. – Idź ich szukać. Widzę, że są dla ciebie całym światem. A ja przez ten czas porozmawiam z tatą i Gregiem. – Wstałem i szybko zerwałem się do drzwi przy których się zatrzymałem. Wróciłem i pocałowałem mamę w policzek. – Kocham Cię. – Powiedziałem. Będąc już na schodach usłyszałem „Ja Ciebie też, synku”. Zbiegłem na dół. Na szczęście nikt nie stanął mi na drodze. Biegłem. Sam nie wiem dokąd. Musiałem ich znaleźć. Nawet gdybym musiał szukać ich do jutro. Musiałem ....





*          *          *

Tak, to już ostatnia część tego rozdziału. Szukuję się wiele akcji. W tym rozdziale Anna się leniła i postanowiłam ją wyręczyć i napisać Zialla za nią. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam ! Już nigdy nie zabiorę jej żadnego rozdziału bo spieprzyłam po całości. Poświęcę się Larryemu. A co do Larryego ... Wiele z Was dopomina się pod rozdziałami o Hazz i Lou o Zialla. Jest mi trochę przykro, gdy widzę tego typu komentarze. Wiem, że Anny Ziall jest wyjątkowy, ale mam skrytą nadzieję, że Larryego również tak umiłujecie i pokochacie ;). Obiecuję, ze będę się starać , aby się wam podobało.
Jeśli chcecie się dowiedzieć o nowych rozdziałach albo jak nam idzie pisanie to podaje tt @NouisConda. Do następnego <3 – Martyna


Przepraszam bardzo, ze się w tym rozdziale w ogóle nie udzielałam, ale coś ostatnio się mnie wena nie trzyma. Tak na marginesie to cześć Iza. Tak trochę jest już po wtorku więc możesz nas dorwać. Chcieliście Zialla to macie Zialla. – Anna.

sobota, 9 czerwca 2012

:)!


  • Witam. Cóż, to jeszcze nie rozdział, ale nie martwcie się, niedługo się pojawi :) Bardzo możliwe, że zdążymy się uwinąć nawet do poniedziałku. Niczego jednak nie obiecujemy. Chcecie ode mnie krótkie wprowadzenie? Hmm .. szykujcie się na niemiłe odwiedziny. Tak, Niall, Zayn i Allan, odwiedzą rodzinę państwa Horanów. A co się z tym wiąże? Rozdział już niedługo.
  • Jest jeszcze jedna, również bardzo istotna sprawa. Polecam bloga. Bloga, należącego do naszego cudownego, baaardzo zdolnego Josha.  http://imaginary-direction.blogspot.com/ - One shoty. Dopiero pierwszy, ale .. cudo! :3

piątek, 18 maja 2012

Seventh chapter, Pt. 2


*Perspektywa Harrego*

Będąc w ciemnym lesie nie martwiłem się o siebie. Bałem się o Lou. On jest taki delikatny i wrażliwy. Nad ranem poczułem zmęczenie. Zdrzemnąłem się chwilę, lecz nie było mi dane wyspać się. PO kilku minutach zacząłem się kręcić i drapać. Okazało się, ze zasnąłem na mrowisku. Po przebudzeniu wyglądałem (i tak się czułem) jak dziecko z ospą. Nie mogłem zostać w tym miejscu. Ruszyłem w przeciwnym kierunku niż Boo dzień wcześniej. Okazało się, że nie było wcale tak daleko do zaludnionej wsi. Zbawienie. Byłem głodny, spragniony, brudny i śmierdzący. Pierwszy domek na horyzoncie, był mały z czerwonej cegły. Typowo wiejskie miejsce. Przyśpieszyłem krok. Zamaszystym ruchem otworzyłem furtkę i zacząłem dobijać się do drzwi. Otworzyła mi starsza pani w kolorowej chustce i wzorzystym fartuszku.
-Dzień Dobry, nazywam się Harry Styles – Powiedziałem szybko, czekając na jakąś reakcje. Chyba nas nie znali na tym zadupiu. Po powrocie do domu musimy zacząć podbijać wsie, a nie tylko te „wielkie” miasta. Wstałem i zacząłem tłumaczyć dalej – Wczoraj miałem wypadek. Noc spędziłem w lesie – dopiero po wypowiedzeniu tych słów zrozumiałem jak to głupio zabrzmiało.
-         A to na Ciebie wczoraj polował mój mąż – Powiedziała od niechcenia. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-         Państwo są kanibalami ? – zapytałem rozbawiony.
-         Czym ? Tadek myślał, że znowu jakiś wilk grasuje. – Dziwna była jej niechęć do życia. Delikatnie przechyliłem głowę by powąchać podkoszulek. Myślałem, że to z powodu mojego smrodu kobieta mówi przez zaciśnięte zęby. Opanowałem się i zacząłem trawić jej słowa.
-         Znowu ? Wilki? – głośno przełknąłem ślinę.
-         No. – Odpowiedziała krótko.
-         Więc, tak. Pomyślałem, że udostępni mi pani łazienkę. Szybki prysznic. Zapłace. – Wyjąłem 200 funtów w stronę kobiety. Na co uniosła brew. Dołożyłem jeszcze 100.
-         Zapraszam.- Dało się usłyszeć zmianę tonu. Wszedłem. Tak jak się spodziewałem. W domu zero stylu, zero gustu. Kobieta wskazała gestem ręki gdzie jest łazienka. Poszedłem pod prysznic. Niesamowite uczucie gdy po spaniu na mrowisku możesz wziąć orzeźwiający prysznic. Po tej nieziemskiej przyjemności zszedłem na dół gdzie czekało już na mnie śniadanie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Jednak pieniądze mogły zdziałać cud. Podczas konsumpcji wyjąłem telefon w celu sprawdzenia zasięgu. Nic.
-         Zasięg tylko w wychodku – usłyszałem głos za sobą.
-         Gdzie ? – zdziwiłem się, że jeszcze istnieją wychodki. Gdy byłem mały razem z całą rodziną jeździliśmy do wujostwa. Tam zawsze stała drewniana budka z wyciętym serduszkiem. Było to 15 lat temu ! Że ktoś jeszcze z czegoś takiego korzysta.
-         Nie wiesz, co to wy ...
-         Dobra, rozumiem – przerwałem bezczelnym tonem, głośno wstając od stołu i kierując się w stronę śmierdzącego miejsca.
-         Co za niewychowana młodzież – Babcia mruczała pod nosem – Żeby nie zjeść owsianki swojskiej roboty. Co za dzieci w tych czasach. – Złożyła ręce jak do modlitwy.
Gdy dotarłem na miejsce od razu wybrałem numer Zayna. Błagając go o pomoc Obiecał, że przyjedzie jak najszybciej się da. Chciałem wykonać jeszcze jeden telefon. Już wybierałem numer, gdy moja komórka padła.
-         Jasna cholera ! – Syknąłem.
-         Co rozwolnienie ? – Usłyszałem rozbawiony głos. Męski/Chłopięcy głos zza „drzwi”.
-         Nie. – Burknąłem wychodząc. Moim oczom ukazała się sylwetka mniej więcej w moim wieku o rudych, rozwichrzonych włosach. – Pomóż mi się wyrwać z tego miejsca ! – Powiedziałem błagalnym głosem.



*Perspektywa Louisa


Po przebudzeniu poczułem zapach świeżo zaparzonej kawy i jajecznicy ze szczypiorkiem. Przeciągnąłem się mrucząc cicho. Na szafce stała taca z karteczką ‘ Smacznego’. Ten koleś jest naprawdę dziwny. Zjadłem wszystko. Naciągnąłem bokserki i zszedłem na dół. Przy stole siedział Frank.
-         Witam. Mam coś dla Ciebie – wskazał ręką na kolorową siatkę na krześle – Kupowałem na oko. Powinno być dobre. – Zajrzałem do środka. Czarne rurki, bluzka w paski (chyba podłapał mój styl) i zielone bokserki.
-         Dzięki, nie musiałeś. Co tam piszesz ?
-         W końcu musisz jakoś wyglądać na zdjęciach. A to .. – Podniósł spięte kartki – To kontrakt.
-         Dość długi. Mogę się z nim zapoznać ? – Zapytałem siadając obok.
-         Jasne. Podziwiam, że chcę Ci się tyle czytać. – Uśmiechnąłem się.
-         Też prawda. – Wziąłem od niego długopis i bez czytania podpisałem.
-         No to ubierz się a ja przygotuję sprzęt – Klepnął mnie po ramieniu i wyszedł.
Cała sesja poszła gładko. Oprócz kilku incydentów. Dziwne było to, ze musiałem pozować jedynie w obciśniętych bokserkach. I te pozy .. Pomińmy to. Ważne, że wieczorem dostanę trochę kaski.
Po obiedzie byłem ciekawy jak wyszła moja praca. Zaszedłem do pracowni. Na biurku leżały jakieś zdjęcia. Poszedłem zadowolony. Uśmiech szybko zniknął mi z twarzy. Przyjrzałem się uważnie. Na zdjęciu wielki numer. Na dole tekst: „Zadzwoń do mnie. Obiecuję, że się nie zawiedziesz.” Ocknąłem się. To nie było żadne zdjęcie. To ulotka! Ulotka męskiej dziwki! Którą byłem JA! Drzwi od pokoju się uchyliły.
-         Co to kurwa jest ?! – rzuciłem w Franka papierami. Czekałem na jakieś wyjaśnienia.
-         Wszystko miałeś w kontrakcie. _ powiedział spokojnym i wyciszonym głosem.
-         Nie dałeś mi go nawet przejrzeć ! - Krzyczałem machając rękami.
-         Sam nie chciałeś. Teraz niestety będziesz wykonywał swoją pracę. Od jutra masz klientów. – Odwrócił się z zamiarem wyjścia.
Ty jebany pedofilu !! – Darłem się. Do moich oczu podeszły łzy. W tej chwili poczułem czyjąś silną pieść na policzku. Straciłem równowagę, a świat zawirował.






*          *          *


Witam. Tu Martyna. Tak wiem ... Obiecałyśmy, że już w środę będzie część druga, ale nie wyszło. Ogólnie została jeszcze trzecia część, gdzie jest Ziall. Przepraszamy, że podzieliłyśmy ten rozdział na tyle części, ale po prostu nie mamy czasu napisać go całego. W takim razie musicie jeszcze się trochę naczekać. Anna ma teraz małe problemy osobiste i to też utrudnia sprawę. Cieszemy się, że jednak jest kilka osób które to czytają. Ostatnio nawet dowiedziałyśmy się, że czyta to osoba z naszego miasta, A tym bardziej z naszej szkoły którą bardzo serdecznie pozdrawiamy. Oczywiście jak chcecie się czegoś o nas dowiedzieć, ale jesteście ciekawi jak powstaje rozdział to to są nasze TT :
@NouisConda - Martyn
@Oh1DLuv- Anna. 
See You <3 

niedziela, 13 maja 2012

Seventh chapter, Pt. 1


*Perspektywa Louisa*

Szedłem brzegiem ulicy. Dokładnie nie wiedziałem w jakim kierunku. Było ciemno. Żadnej lampy, ani świateł nadjeżdżającego samochodu. Może i lepiej. Chciałem być sam. Moje myśli krążyły wokół sytuacji z Harrym. Lubiłem tego chłopaka, ale żeby od razu się zakochać? Byłem pewien, że jestem hetero. Do dziś myślałem, że on też. Fakt, spędzaliśmy dużo czasu razem. Cieszyłem się gdy mogłem się przy nim wyluzować i być sobą. Zwykłym sobą. Nie myślałem, że przyjaźń męsko-męska może przerodzić się w miłość. Nieodwzajemnioną miłość. Cała ta sprawa była dla mnie absurdalna. Przystanąłem, wyjmując telefon z kieszeni, w celu wybrania numeru do Eleanor. Dopiero gdy ujrzałem te 9 cyfr, a obok zdjęcie uśmiechniętej twarzy dziewczyny, przypomniałem sobie co się stało pół nocy temu. Stałem jak wrośnięty korzeniami. Przejechałem opuszkami palców po ekranie. Dałem się ponieść emocjom. Pierwsza słona łza spłynęła po moim policzku, bezdźwięcznie uderzając o szkło komórki. Potem kolejna i kolejna .. aż wybuchnąłem niepohamowanym płaczem. Usiadłem na jezdni. Wyglądałem jak bezbronne dziecko, które płacze po zabraniu babci do szpitala. Z  transu wyrwała mnie smuga  światła, gdzieś pomiędzy drzewami. Otarłem łzy, wstałem, chowając telefon do kieszeni spodni. Zza zakrętu wyłoniło się czarne, małe autko, które powoli zaczęło hamować. Zmrużyłem oczy, przez oślepiające diody. Pojazd zatrzymał się dokładnie przede mną. Dzielił nas zaledwie jeden krok. Z samochodu wyszedł szpakowaty facet. Na oko, był jakoś po czterdziestce.  Przednie drzwi otworzyły się.
- Co tu robisz o .. – Zawahał się spoglądając na zegarek. Widać było, że to bogaty mężczyzna. Biznesmen, albo jakiś inny palancik. - .. o 4 nad ranem. Ogólnie, to widzę Cię tu po raz pierwszy. Wieś taka mała, że każdy każdego zna, ale Ciebie nie kojarzę. A może zabłądziłeś? – Podszedł do mnie. Swoją pomarszczoną twarz wygiął w uśmiech, a prawą brew  uniósł ku górze.
- To ostatnie. – Odpowiedziałem krótko na zadane pytanie, pomijając wszystkie wcześniejsze. Mama od zawsze uczyła, żeby z nieznajomymi nie rozmawiać.
- W takim razie wskakuj, podwiozę Cię. – kiwnął głową w stronę swojego cacka.
- Dzięki, poradzę sobie. – Odwróciłem się powolnie i zacząłem się oddalać. Czyjaś silna ręka zatrzymała mnie w pół kroku, łapiąc za ramię.
- Nalegam. – Ciągnął.
W tym momencie zacząłem się bać. Nie wyglądał na typa spod ciemnej gwiazdy, chociaż jego siła, była niepokojąca. Nie miałem innego wyboru. Ruszyłem za mężczyzną. Usiadłem na miejscu pasażera. Szpakowaty odpalił silnik, co wiązało się z uruchomieniem radia, które było dość silnie rozregulowane.
- W takim razie dokąd? – Zapytał, zagłuszając piosenkę.
- Emm .. – Wyjąkałem. – To skomplikowane, ale za bardzo nie wiem, gdzie jestem i nie wiem, gdzie się podziać. Jest tu jakaś noclegownia? – Zapytałem patrząc w przednią  szybę. Prędkość z jaką jechaliśmy, można było porównać prędkości światła.
- W takim razie, zapraszam do mnie. Mam dość duży dom, powinniśmy jakoś przeżyć te kilka godzin. – Poczułem jego wzrok na mojej twarzy.
- Nie mogę przyjąć pana propozycji.
- Jakiego „pana”? Mów mi Frank.
- Louis ..
- Jednak nalegam. – Powiedział  tym swoim ostrym tonem. Może miał jednak rację .. kilka godzin i zapomnimy o sobie. Bałem się go. Niepewnie kiwnąłem głową.
- Dobrze, ale tylko na kilka godzin. – Powiedziałem cicho.
- Bardzo mnie cieszy Twoja decyzja, Louisie. – Zaczął nucić daną piosenkę. Słuchając jęków tego faceta, zanurzyłem się w rozmyślaniu.
- Masz idealne rysy twarzy na modela, Lou. Mogę się tak do Ciebie zwracać? A te kości policzkowe .. chciałbym Ci zaproponować współpracę. – Nie dane było mi pobyć we własnym świecie.
- Słucham? – Odchrząknąłem zaskoczony.
- Jestem fotografem i właśnie proponuję Ci małą sesję. Nic wielkiego, kilka zdjęć. A zapłata będzie opłacalna. – Zaśmiał się pod nosem.
- Miałem się tylko u Ciebie przekimać, a potem się ulotnić. Nie mogę przyjąć  tej propozycji.
- Ciekawe czym? Tu autobusy jeżdżą tylko w soboty, a dziś jak się nie mylę, jest początek wtorku. – Zaparkował pod wielkim domem, który przypominał pałac. Ogród miał chyba kilka arów. Cała posiadłość była niesamowita i ogromna. Niepewnie wysiadłem z samochodu. Skierowałem się za Frankiem do środka. Przedpokój, salon i kuchnia były urządzone w stylu nowoczesnym. Białe ściany, czarne meble i dodatki. Typowo męski dom. Przeczesałem ręką włosy i wydałem ciche mruknięcie z zachwytu, coś w stylu „wow”.
- Przemyśl moją wcześniejszą propozycję, Louis. Pokój jest na górze. Pierwszy na prawo. Jest w nim łazienka i świeże ręczniki. Ubrań niestety nie mam na Ciebie. Śpij dobrze. – Klepnął mnie w plecy i poszedł w kierunku najprawdopodobniej, sypialni. Chwilę pokręciłem się po domu. Wiele rzeczy mnie zaciekawiło. Musiałem wszystko dotknąć, obejrzeć. Każda pierdółka była inna, a zarazem wyjątkowa. Zapomniałem o całym świecie. Miałem nadzieję, na nowe życie. Nawet przeleciała mi myśl, aby zostawić zespół. Propozycja sesji, była atrakcyjna. Nie znałem ceny, ale po tym gościu widać, że lubi marnować pieniądze. Zacząłem powoli kierować  się w stronę schodów. Gdy wdrapałem się na samą górę, doszła do mnie głośna muzyka z końca korytarza. Patrząc w tamtą stronę, zobaczyłem jeden kolorowy element. Wesołe, żarówiaste światła i czerwone ściany. Pomyślałem, że Frank musi mieć rozpieszczone dzieci. Cały dom był bez życia, tylko to jedno miejsce. Ten facet nie wydawał się być wzorowym ojcem. Nawet nie zauważyłem obrączki na palcu. Może był rozwiedziony? Pchnąłem drzwi wcześniej pokazanego pokoju. Białe ściany i czarne dodatki. Norma. Wyskoczyłem z ubrań i poszedłem pod prysznic. Zimne krople wody pieściły moje ciało. Wreszcie mogłem się odprężyć. W tej chwili zacząłem tęsknić za Harrym. Zawsze gdy brałem prysznic, siedział ze mną w łazience i rozśmieszał, wygłupiając się. A teraz nowe miejsce i brak JEGO. Tęsknota szybko przeszła, a myśli znów wróciły do propozycji. Wyszedłem spod wody, zakrywając się ręcznikiem. Nie miałem ochoty zakładać bokserek, które miałem ponad dobę. Starannie się owinąłem. Woda spływała mi z włosów i ciała, robiąc  mokre ślady na panelach. Poszedłem na palcach do sypialni Franka. Zapukałem niepewnie i pchnąłem drzwi. Mój nowy kolega leżał na łóżku.
- Lou, co Cię do mnie sprowadza? Myślałem, że już śpisz. – Oparł się na łokciach.
- Przemyślałem Twoją propozycję. – Zacząłem siadając na brzegu łóżka.
- Tak – Uniósł brew.
- Jakie wynagrodzenie? – Spojrzałem na niego. Sięgnął karteczkę z szafki nocnej i długopis. Zaczął coś na niej pisać, a potem podstawił mi ją pod nos. To co tam zobaczyłem, było trochę dziwne.
- Aż? – Zdziwiłem się i wytrzeszczyłem oczy.
- O takiego modela trzeba dbać. – Puścił mi oczko. – Idź spać Lou. Już późno, a jutro musisz być wypoczęty. Dobranoc. – Przekręcił się na bok, nakrył kołdrą po uszy. Chwilę  później było słychać ciche chrapanie. Bezszelestnie wycofałem się z pokoju. Przymknąłem za sobą drzwi. Skierowałem się do swojego (tymczasowego) pokoju. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Dotarłem do swojego lokum. Na zegarku, który stał na szafce nocnej przy łóżku, była 6:08 rano. Zmęczenie brało górę. Czas spać. Zsunąłem ręcznik z bioder i zagrzebałem się pod cieplutką kołdrą. Sen przyszedł szybko.

*          *          *

Przepraszam, że tylko jedna część rozdziału, ale mam problemy w rl i musiałam jak najszybciej to napisać. Rozdział jest ogółem kilka razy dłuższy, jednak to będzie w drugiej części, przeeepraszam. Piszcie do Martyny na TT, bo ja możliwe nie będę miała dostępu. Postaram się jeszcze do środy dodać resztę rozdziału, bo mama idzie do szkoły. Cya xx.

wtorek, 8 maja 2012

Powiadomienie.

Witam : D
Po namowach i przemyśleniu, doszłyśmy do wniosku, że jednak będziemy kontynuować pisanie bloga. Dotarło do nas, że naprawdę czytacie i doceniacie nasze wypociny. Jesteśmy z tego powodu niezmiernie szczęśliwe i wdzięczne. Mamy wiele pomysłów, będzie więcej akcji, będziemy się bardziej przykładać, oraz rozdziały będą dłuższe. Kolejnego rozdziału można spodziewać się już w weekend. Proszę również, o zostawienie w komentarzu swoich tt, ponieważ gdy tylko pojawią się jakieś nowe rozdziały, Martyna będzie was o nich powiadamiać. Teraz coś wyłącznie od głównej administratorki, Anny. Chciałam was w sumie przeprosić. Nie wiem, co mnie wzięło z tym zawieszaniem, ale na szczęście, między innymi dzięki Martynie, się opamiętałam. Cóż. To chyba wszystkie sprawy takie ważniejsze.

Nasze TT:

@NouisConda - Martyna.
@Oh1DLuv - Anna.

Jeśli macie jakieś pytania, prośby, lub po prostu macie potrzebę popisać, to walcie śmiało, a postaramy się odpisywać jak najszybciej : >

Cya <3

P.S. Hmm .. Ogółem, notki na bloga dodaję ja, Ania, jednak błagam was, piszcie, żeby Tyna też się bardziej produkowała : > Dziękuję ^-^

niedziela, 6 maja 2012

Powiadomienie.

Na wstępie, cześć. Powiadamiam, w imieniu swoim własnym, oraz Martyny, że blog zostaje zawieszony. Hmm .. dlaczego? Cóż. Jest ponad 6000 wejść, staramy się, ale komentarzy jest tyle, co kot napłakał, jak nie mniej. Jest nam z tego powodu cholernie przykro, ale nie będziemy się użalać. Jeśli czytacie, to komentarz by się przydał. JEDEN komentarz. To nie jest wiele. Kilka minut i już, a nas to motywuje. Ech, nie wiemy, kiedy powrócimy na tego bloga. Zobaczymy.


+ Chciałam zaprosić na mojego drugiego bloga. Prolog jest już. *Link do bloga* - Fajnie byłoby, gdyby ktoś czytał i KOMENTOWAŁ.
Cześć.

niedziela, 29 kwietnia 2012

Sixth chapter.

I. "Tego, że jesteś pieprzoną, egoistyczną kurwą nie da się wytłumaczyć .. "
II. "Dziękuję Tomlinson, za zjebanie mi psychiki."

Rzuciłem Niallowi przepraszające spojrzenie, zszedłem na dół i podszedłem do drzwi. Zobaczyłem ją. Po tych cholernych trzech latach ..

- Czego chcesz? – Zapytałem z żalem, przyglądając się kobiecie. Nic się nie zmieniła ..

- Zayn, mogę wejść? – Uśmiechała się perfidnie, sztucznie, totalnie zlewając moje pytanie.

- Nie możesz. Czego.do.cholery.CHCESZ?

- Chodź, musimy pogadać. – Uśmiech zszedł z jej twarzy.

- Nie mamy o czym. – Mruknąłem. Byłem jednak ciekaw, co ma mi do powiedzenia. Szepnąłem do Allana, żeby powiedział Niallowi, że niedługo wrócę, zabrałem kurtkę i wyszedłem.

- Więc dlaczego marnujesz mój cenny czas? – Zapytałem nawet na nią nie spoglądając. Byłem zbyt zajęty odpalaniem papierosa.

- Synku, czy ten chłopiec .. to był Allan? – Wpatrywała się we mnie tymi swoimi pełnymi fałszu, oczami. – Nie pal ..

- Kilka spraw. Po pierwsze, nie nazywaj mnie swoim synkiem, po drugie, nie obchodzi Cię to, kim był ten chłopiec, a po trzecie .. – Zaciągnąłem się. – Będę palił. Nikt mi tego nie zabroni, a w SZCZEGÓLNOŚCI, TY. – Wypuściłem dym proso w jej twarz. – Coś jeszcze? Śpieszy mi się.

- Zayn, wiem że zrobiłam źle, ale chciałam się wytłumaczyć ..

- Haha! Wytłumaczyć?! – Przerwałem jej. – Tego, że jesteś pieprzoną, egoistyczną kurwą nie da się wytłumaczyć! A teraz się z panią pożegnam, ale mój mężczyzna na mnie czeka. – Wybełkotałem i poszedłem sobie. Szybkim krokiem doszedłem do domu. Pobiegłem do swojego pokoju, rzuciłem się na łóżko, a łzy ciekły po moich policzkach. Potrzebowałem tego. Potrzebowałem płaczu. Chwilę później poczułem czyjąś rękę głaszczącą mnie po plecach. Wiedziałem, że to Niall. Położył się przy mnie, a ja wtuliłem się w jego tors.

- Zayn, co się dzieje? Kto to był? – Zapytał cicho. Nie mogłem już tego dłużej dusić w sobie. Musiałem mu opowiedzieć to wszystko. Wziąłem głęboki wdech.

- To była moja mama .. albo inaczej. To była kobieta, która urodziła mnie i mojego brata. Mamą nazwać jej nie można. – Wyszlochałem. Chłopak zrobił pytającą minę, więc zacząłem swoją marną historię.

- To było trzy lata temu. Allan miał wtedy rok. Znalazłem od niej list, w którym wyznaje, że ojciec to pedofil, a ona ucieka i zostawia nas w pizdu. Na początku udawałem, że nie znam prawdy o nim, aż w moich rzeczach znalazł list. Dziewczyny z mojej szkoły poszły na drugi plan, teraz to ja byłem jego celem. Ja byłem molestowany .. Chciałem jak najlepiej chronić Allana, żeby jemu nic nie zrobił .. – Wydukałem w skrócie. Objął mnie, bym mógł się w spokoju wypłakać.

*Perspektywa Nialla*

Nie wiedziałem co mogę odpowiedzieć. Było mi go tak cholernie żal. Teraz już wiem dlaczego zareagował w taki sposób na moje wcześniejsze pytanie, na temat rodziców. Spojrzałem na niego.

- Dlaczego przyszła? – Zapytałem delikatnie. Podniósł na mnie swój smutny wzrok.

- Chciała się wytłumaczyć. – Zaczął cicho. – Myśli, że jak wróci, przeprosi, to wszystko będzie dobrze? Myli się, kurwa. – Ściszył głos, a po jego policzkach znów pociekły łzy. W pewnym momencie usłyszałem ciche pukanie do drzwi, a w nich ujrzałem czterolatka. Podszedł i przytulił się do Zayna.

*Perspektywa Zayna*

- Kim była ta pani i skąd zna moje imię? – Braciszek spojrzał na mnie. Co miałem mu powiedzieć? Westchnąłem. Stwierdziłem, że nie będę go okłamywał.

- Ta pani, to była mama .. nasza mama. – Mruknąłem z nieukrywaną niechęcią. Jego źrenice momentalnie powiększyły się.

- Mamusia? Jak to mamusia? Dlaczego jej nie znam? – Zaczął wypytywać o wszystko.

- Ona nie chce, żebyśmy ją znali. – Wbiłem wzrok w sufit. – Ona nas zostawiła dawno temu. Nie chciała, żebyśmy byli przy niej. – Dodałem. Chłopiec w szybkim tempie wstał i podbiegł do drzwi.

- Kłamies! Mama zawse chce być ze swoimi dziećmi! – Krzyknął. Uciekł z mojego pokoju i najprawdopodobniej zaszył się u siebie. Tak więc podniosłem się i wyszedłem z pokoju. Poszedłem do komnaty chłopca, jednak nikogo tam nie zastałem. Odwróciłem się i zobaczyłem postać Liama, kierującego się w moją stronę.

- Czemu Allan przybiegł z płaczem do mojego pokoju z prośbą, żebym wywiózł go do lasu? Co mu zrobiłeś? – No, już zostałem zaatakowany przez tatusia.

- Niall Ci o wszystkim powie .. – Wydukałem w pośpiechu i pognałem do sypialni Liama. Wszedłem do środka, gdzie na łóżku siedział czterolatek ze spuszczoną głową. Podszedłem i spocząłem przy nim.

- Braciszku .. – Zacząłem, jednak chłopiec szybko i przerwał.

- Nie jesteś moim braciskiem. – Wyszlochał. Jego słowa zabolały cholernie. Nagle to, co miałem mu do powiedzenia, zniknęło. W tym momencie w głowie dudniło mi jedynie to, co on powiedział. Wyszedłem i już w ciszy wyszedłem z pokoju. Wróciłem do siebie. Rzuciłem się bezsilnie na łóżko, a po moich policzkach mimowolnie zaczęły cieknąć łzy.


*Perspektywa Nialla*
Postanowiłem sprawdzić, czy Zayn jest już u siebie. Wszedłem do pokoju chłopaka, za co dostałem poduszką po łbie.
- Wyjdź. Usłyszałem smutny, zapłakany głos mulata. Mimo prośby, podszedłem do niego. Już chciałem dopytywać, jednak wyprzedził mnie jego krzyk. – Wyjdź do cholery! Proszę .. – Wykrzyczał przez łzy, później jednak ściszył głos. Westchnąłem i wyszedłem. Domyśliłem się, że powodem tego wszystkiego jest rozmowa, a raczej krótka konwersacja z bratem. Tym razem skierowałem się do pokoju Liama, w którym teraz znajdował się chłopiec. Wszedłem i usiadłem obok Allana.
- Co się stało? Dlaczego Zayn płacze? – Wzrok skierowałem na czterolatka.
- Płacze? Ja nie chciałem żeby płakał .. – Głowę spuścił jeszcze niżej.
- A co zrobiłeś? – Zadałem malcowi kolejne pytanie. Przytulił się do mnie i sam zaczął płakać.
- Powiedziałem mu, że nie jest moim bratem.
- Allan, dlaczego? Był z Tobą zawsze, pomagał Ci w każdej sytuacji .. Wychował Cię.
- Nie chciałem tego mówić, ale kłamał.
- Nie kłamał. Allan, dlaczego miałby kłamać? Nie miał nawet takiego zamiaru. – I w tym właśnie momencie chłopiec spojrzał na mnie swoimi małymi, zapłakanymi oczami.
- Nie kłamał?
*Zayn*
Usłyszałem pukanie, a następnie drzwi od mojego pokoju otworzyły się.
- Niall, mówiłem Ci, żebyś dał mi spokój. – Wybełkotałem niechętnie.
- Nie jestem Niall, jestem Allan. – Usłyszałem cichy, przestraszony głos brata, następnie poczułem jak siada koło mnie na łóżku. – Przepraszam Zayn .. nie chciałem tego powiedzieć. – Po jego słowach objąłem go ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
- Rozumiem. Ludzie w nerwach mówią różne rzeczy, których później żałują. – Pocałowałem go w czółko.
*Louis*
Bez pukania wtargnąłem do „królestwa” Hazzy.
- Wstawaj, wycieczkę szykujemy. – Ściągnąłem z niego kołdrę. Gdy ujrzałem nagiego, przeciągającego się chłopaka, pożałowałem decyzji.
- Jaka wycieczka? – Zapytał zaspanym głosem.
- Rodzina Eleanor chce Cię widzieć. – Odpowiedziałem śmiejąc się z miny, która zaistniała na twarzy Harrego.
- Daj mi 10 minut. – Mruknął wstając. Wyszedłem zostawiając go samego ze sobą.
*Harry*
Lubiłem rodziców Eleanor. Mili ludzie. Musiałem jechać z nimi, chociażby z jednego powodu – więcej czasu z Louisem.
Po obiedzie wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy. Droga była dość długa. Planowaliśmy dojechać następnego ranka. Siedziałem z tyłu przyglądając się, jak ONA przystawia się do MOEJGO Lou. Ta dziewczyna mnie naprawdę irytowała. Podróż mijała w spokoju. Co było szokiem dla Boo, bo od kilku godzin wytrzymujemy z Elką w jednym małym pomieszczeniu na kołach. Nawet staram się być dla niej miły i odpowiadać na jej niezmiernie głupawe pytania. Czego nie zrobię dla tego chłopaka? Z rozmyśleń wyrwały mnie oślepiające światła jadącego z naprzeciwka samochodu. Wbiło mnie w siedzenie, po czym mocno szarpnęło do przodu. Ocknąłem się leżąc mniej więcej na ulicy. Pierwsza myśl? „Gdzie jest Louis?!” Na szczęście zobaczyłem go. Stał koło wysokiego mężczyzny, przyodzianego w rażącą czerwień. Czułem krew cieknącą po policzku, od łuku brwiowego. Wstałem ostatkami sił. Chwiejnym krokiem podszedłem do chłopaka. Ku mojemu zdziwieniu, nic mu nie było. Jednak płakał .. tylko dlaczego?
- Boo Bear, co jest? – Patrzyłem na niego z żalem.
- Ona nie żyje! Rozumiesz? Nie ma jej! – Krzyczał. Nogi się pode mną ugięły. – Zabiłem ją! Zabiłem najważniejszą osobę na świecie! Ona miała spotkać się z rodzicami! – Wybuchnął niepohamowanym płaczem. Przytuliłem go mocno, dając się wypłakać.
Po długich wywiadach z lekarzami i policją, puścili nas wolno. Było już późno, a my znajdowaliśmy się w obcym mieście (lesie). Nie wiedzieliśmy jak daleko jest jakieś legowisko. Nie wyobrażałem sobie spać w lesie pośród dzików i różowych dup. [LINK]. Lou był nieobecny. Myślami krążył gdzieś daleko. Śmierć dziewczyny jeszcze do mnie nie dotarła. Odwróciłem się. Serce podeszło mi do gardła. Nigdzie nie widziałem mojego towarzysza. Zacząłem krzyczeć jego imię.
- Co krzyczysz jak głupek? – Usłyszałem zachrypnięty głos chłopaka. Odskoczyłem przerażony. Lou siedział właśnie na kamieniu.
- Nie strasz. – Skarciłem go.
- Nie mam już sił, idź sam. – Powiedział spuszczając głowę w dół. W tym momencie usłyszałem strzał. Obaj rozejrzeliśmy się. Nikogo .. Kolejny. Tym razem bliższy. Zerwaliśmy się na równe nogi i zaczęliśmy biec ile sił. Naszym oczom, ukazała się droga.
Zbawienie. – Pomyślałem.
- Istny koszmar. – Usłyszałem zdyszany głos Lou.
- Bałem się. – Podszedłem bliżej. – Bałem się o Ciebie. Tak cholernie. Lou, zależy mi na Tobie. – Wykrzyczałem. Dzisiejszych wrażeń było wystarczająco. Musiałem mu to kiedyś powiedzieć. Wiem, że to nie był najlepszy moment, ale musiałem. Stałem tak blisko. Wyczuwałem jego oddech.
- Czy Ciebie już do reszty pojebało? To może przez ten wypadek tak Ci webło? – Odepchnął mnie. Odwrócił się na pięcie i odszedł poboczem drogi ze spuszczoną głową, oraz rękami w kieszeniach. Ja tkwiłem w tym samym miejscu. Jego słowa rozrywały mnie wewnętrznie. Bolało. Dziękuję Tomlinson, za zjebanie mi psychiki.

***
Rozdział długi, można rzec, że dwuczęściowy. Jest akcja, łuhuhu. Jest różowa dupa, czyli coś, co lubią tygryski. Dziękuję z ponad 5000 wyświetleń. See u later xx.


+ Link do nowego bloga.

@NouisConda:
Tu Martyna. Bardzo się cieszę, że mogę pisać Larrego, mam jeszcze nadzieję, że nie zawiodę. To chyba tyle ode mnie. Cya <3



sobota, 21 kwietnia 2012

Fifth chapter.

"Ciepłe lato. Morze, plaża, srające mewy .."


Nad ranem obudził mnie zimny podmuch powietrza, który poczułem na wystającym spod kołdry ramieniu. Spojrzałem do góry na spokojnie śpiącego Blondyna. Wstałem. Chłodny wiatr wstrząsnął moim ciałem. Podszedłem do okna, by je zamknąć. Patrząc na szare chmury i deszcz, przypomniał mi się ten dzień. Ten cholerny dzień .. 

Ranek, jak ranek. Wstałem wcześnie. Schodząc na dół, spostrzegłem małą, białą kopertę, leżącą na komodzie. Zbliżyłem się do niej. Lekko pochylonymi literami ktoś napisał „Zayn Malik”.
- Wygląda jak pismo mamy .. – pomyślałem. Rozejrzałem się po domu. Nikogo, wszyscy chyba jeszcze spali. Wziąłem papier i poszedłem do salonu. Rozsiadłem się wygodnie, zastanawiając się co mam a wykombinowała. To była jakaś gra? Powoli otworzyłem kopertę. Przeleciałem wzrokiem wyrazy i oniemiałem.

„17.04.2009r.
Drogi Synku!
Piszę ten list do Ciebie, ponieważ  uważam Cię za odpowiedzialnego dzieciaka. Ostatnio mi i Twojemu ojcu się nie układa. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego? Otóż, ojciec wielokrotnie mnie zdradził i to jeszcze z nieletnimi dziewczynkami. Zmuszał je do tego .. Tak, Zayn. Był zwykłym pedofilem. Kryłam go, bo to on zapewniał nam dach nad głową, lecz teraz kończę z tym. Możesz pomyśleć, że uciekam .. tak Zayn, uciekam. Chcę zacząć nowe życie, w nowym miejscu, z nowymi ludźmi. Nie pozwól by ojciec zbliżył się do Allana ..
                                                           Mama.”
Co to do cholery było?! Ona zastawiła nas samych? Z masą problemów? I To jeszcze z pedofilem? A na dodatek śmiała nazwać się „mamą”? Tego było za wiele jak na mnie. Ukryłem twarz w dłoniach i zacząłem szlochać. Usłyszałem jakieś hałasy na górze. Szybko schowałem list.

Ze wspomnień wyrwał mnie delikatny pocałunek w kark. Odwróciłem się. Moim oczom ukazał się rozczochrany i wesoły Niall.
- Pytałem trzy razy co zjadłbyś na śniadanie, a Ty stałeś przy tym oknie jakbyś .. no właśnie. Co Cię tam tak przyciągnęło? – Zmarszczył brew.
- Wspominałem rodziców .. – Oparłem głowę na jego ramieniu.
- Zayn, a co się z nimi stało? – Zapytał półszeptem, gładząc mnie po plecach.
- Nie ma o czym mówić. – Odepchnąłem go i wyszedłem z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Poszedłem zapalić. Niall bardzo nie lubił jak przesiąkałem zapachem nikotyny, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Chciałem się tylko troszkę uspokoić i wrócić do krainy wspomnień.

*Perspektywa Nialla*

Stałem wciąż w tym samym miejscu. Nie chciałem go zranić, urazić, a jednak. Jak zawsze musiałem coś spierdolić. Nie wiedziałem jak mu pomóc. Był dla mnie naprawdę ważny. Najważniejszy .. Widać, że to bardzo przeżywał, a ja wyskoczyłem mu z tym banalnym pytaniem. Zajebisty Horan jesteś. Kretyn .. Ruszyłem do kuchni. Może tam go zastanę. Niestety, nie było go tam. Zacząłem robić śniadanie, gdy tylne drzwi, prowadzące do „ogrodowej palarni pana Malika” trzasnęły. Odskoczyłem od szafki i spojrzałem na mulata.
- Ja przepraszam. – Powiedzieliśmy w tym samym czasie, po czym zaczęliśmy się śmiać. Podszedłem do niego i mocno wtuliłem się w pierś chłopaka, czując, że właśnie przytulam mojego prześmierdniętego papierochami Skarba.

*Perspektywa Harrego*

Sen, który nawiedził mnie w nocy był .. dla niektórych przerażający, ale dla mnie przyjemny (?)

Ciepłe lato. Morze, plaża, srające mewy. Ja i Lou razem na wakacjach. Hotel z wyjściem na plażę. Plażę nudystów! A my tam leżymy .. nadzy. Namierzam chłopaka spojrzeniem pożądania, a on momentalnie zaczyna mnie namiętnie całować.

I właśnie w takiej chwili musiałem się obudzić. To trzeba być sierotą, żeby dalsze wydarzenia przegapić. Żeby nie dopuścić do tak intensywnych scen. Przez ten sen wszystko się w moim życiu zmieniło. Jakoś poczułem się ważny. Nawet zapomniałem, że ma dziewczynę. Sięgnąłem do szafki nocnej po lalkę, podobiznę Tommo. Zacząłem bacznie jej się przyglądać. Po czym zdjąłem z niej koszulkę i spodenki. Przed oczyma miałem nagiego chłopaka.
- No, Boo Bear, na plaży jesteś bardziej seksowny. Twoja pupcia jest większa niż ten plastik zastępujący Twoje zacne poślady. – Powiedziałem, dokładnie lustrując lalkę. W tej chwili prawdziwy Tomlinson wślizgnął się do pokoju.
- Hazz .. nie żeby coś, ale dlaczego z samego rana, w łóżku, obmacujesz moją nagą lalkę?
- Emm .. – Speszony schowałem lalkę pod kołdrę. Poczułem jak fala gorąca oblewa moje ciało, a policzki nabierają kolorów.
- Dobra, Haroldzie. Nie tłumacz się, przyszedłem poinformować Cię tylko, iż śniadanie jest na stole i radzę Ci przyjść bo wiesz .. Ziall się „zdenerwuje” – Uśmiechnął się i wyszedł. Wypuściłem powietrze z płuc.

*Perspektywa Zayna*

Dzień minął dość nudno. Do wieczora graliśmy na x-boksie. Zauważyłem, że Hazza zaczął się jeszcze dziwniej zachowywać. Wyczułem czyjś wzrok na sobie. Rozejrzałem się i ujrzałem napalone (?!) spojrzenie Nialla. Kiwną głową, że idzie na górę. Po chwili podniosłem się i powiedziałem.
- Ehm .. żarówka  się popsuła. – Pośpiesznie wyszedłem. Nacisnąłem na klamkę jego, a raczej już naszego pokoju. Zobaczyłem leżącego na łóżku Nialla w samych bokserkach. Gdy mnie dostrzegł, wstał. Podszedł do mnie. Wpił się w moje usta. Zaczął ssać delikatnie moje wargi. Przygryzł dolną część zapewniając sobie lepsze dojście. Wepchnąłem język do jego ust. W pewnym momencie drzwi pokoju otworzyły się, a w nich stanął mały Allan. Oderwałem się od Blondyna i spojrzałem na chłopca. Ten przyglądał się nam ze zmieszaną miną.
- Zayn .. jakaś pani psysła i chce się z Tobą widzieć.

*          *          *
Więc o to piąty rozdział. Wow! 16 komentarzy : O 
Dziękuję Wam bardzo mocno, z całego serdusia <3 Cieszę się, że ktoś to czyta i że komuś się to podoba ..
Chciałabym się pochwalić, że ostatnio pisałam sobie z Agatą (z Larry-stylinson-bromance) i Basią (everyday-abnormal) i okazuje się, że obie mnie kochają! Hihihi : D
Kolejną rzeczą jest wyróżnienie w tym miejscu mojej ukochanej współmałżonki Martyyyyny <3 
Będzie tutaj pisała z perspektywy Hazzy (na próbę – pisała ten rozdział), oraz niedługo powstanie nasz nowy wspólny blog <3

Jej TT - @NouisConda
Mój TT – (zmieniłam nazwę) @Oh1DLuv
OBSERWOWAĆ! <3

Dobijecie do 20 komentarzy? : D Plooooooooooosę <3

Wiecie, cóż to będzie za kobieta do Zayna? : 3

Postaram się w następnym rozdziale dodać scenę Zialla (+18)
Cya <33

O mnie

Ania & Martyna, czasami jeszcze Josh.